poniedziałek, 30 lipca 2012

Come on baby let my burn out...



Jestem przeszłością...
   Według Wikipedii przeszłość to cześć linii czasu, która już się wydarzyła. Inaczej cześć czasoprzestrzeni, w której zawarte są wszystkie zdarzenia, które miały już miejsce. Przeszłość połączona z teraźniejszością tworzy proces historyczny, który jest obiektem badań historyków.
   Przeszłości Evelyn najprawdopodobniej nigdy nie zostanie przez nikogo zbadana, jednak nie możemy jej wykluczyć. Była ona, jest i oczywiście będzie częścią dziewczyny. Patrząc na dość krótkie życie panienki Meiden dochodzimy do wniosku, że minione lata niczym się nie wyróżniały. Jak wiele innych małych dziewczynek bawiła się lalkami, słuchała rodziców, ubierała kota w czapeczki i woziła w wózku. Można powiedzieć, że była grzeczna... Aż do pewnego momentu.
   Idealne życie w idealnym świecie z idealną rodziną każdego w końcu doprowadziłoby do szału. Evelyn swój bunt zaczęła okazywać w dość popularny sposób. Najpierw przestała się dobrze uczyć, potem zmieniła kolor włosów, zrobiła sobie nawet mały tatuaż na prawym ramieniu. Rzuciła balet. Z grzecznej dziewczynki z dobrego domu stała się tą, której zachowanie oburzało wszystkich z wyższych sfer, w których obracali się jej rodzice. 
... przeszłością, która była jedynie nic nie znaczącym epizodem w mojej codziennej egzystencji.

Jestem teraźniejszością...
   W liniowej koncepcji czasu jest to ta cześć, która dzieje się teraz. Według filozofów jest to jedyny z trzech stanów, który w rzeczywistości istnieje. I trudno jest się z tym nie zgodzić.
   Nikt nie powiedział, że Evelyn się zmieniła. Dalej robi wszystko, żeby pokazać rodzicom, że jako jedyne dziecko wyrwała się spod ich wpływów. Nie poszła na medycynę, wybrała dziennikarstwo. Obecnie pracuje w mało znanym czasopiśmie odpowiadając na listy czytelników.
   Z jednej strony delikatna jak niezapominajki, które czają się w jej tęczówkach. Oczy te uważnie obserwują każdego, często mrużą się, a średniej długości rzęsy rzucają na piegowatą twarzyczkę lekki cień. Jeśli masz mniej szczęścia, poznasz tę drugą odsłonę panny Meiden. Wtedy jest jak ogień, co doskonale odzwierciedlają jej włosy. I usta - pełne, zmysłowe, zwykle przeciągnięte krwistoczerwoną szminką. Łatwo jest ją rozgryźć po stroju - gdy założy dziewczęce ciuszki w pastelowych kolorach będzie miła, natomiast gdy na nogi przyodzieje ciężkie buty a na ramiona zarzuci czarną ramoneskę, bez kija nie podchodź.
   Zdecydowanie jest pełna kobiecego wdzięku i gracji, w końcu nie na marne przez prawie jedenaście lat tańczyła w balecie. Pełna sprzeczności, niezdecydowana, z bardzo trudnym charakterem i nieufająca obcym. Oto cała ona.
... teraźniejszością, przez którą muszę przebrnąć, żeby wreszcie zakończyć marne życie.

Jestem przyszłością...
   Jest to ostatnia cześć z linii czasu, oznacza to, co dopiero ma się wydarzyć. Mała cześć czasoprzestrzeni, w której zawarte są wszystkie zdarzenia, które jeszcze nie miały miejsca, ale się wydarzą, nikt nie wie kiedy.
   Może stworzy własną gazetę. Może wytrwa w swoich postanowieniach. Może będzie znana. Może awansuje na redaktora naczelnego. Może znajdzie lepsze mieszkanie. Może dorobi się majątku. Może założy rodzinę. Może zostanie matką. Może kupi sobie kota. Może rzuci studia. Może całkowicie się zmieni. Może... Właściwie to może wszystko, ale nic nie musi.
... przyszłością, która ciągle skryta jest za gęstą mgłą. Mgłą pełną lęków i niepewności.

Jestem sobą...
   Bardzo łatwo to zapamiętać.
   Jedno słowo określa ją całkowicie.
   Evelyn.
   Oto ona.
... sobą, czyli tak właściwie kim?


IMIONA: Evelyn Charlotta
NAZWISKO: Meiden
POCHODZENIE: Londyn, Wielka Brytania
RODZICE: Thomas i Andrea Meiden - dobrze znany chirurg plastyczny i ceniona przez wszystkich pani ginekolog
RODZEŃSTWO: ukochana młodsza siostra Arthura, Olivera, Fabiana i Laury - wszyscy związani z medycyną
ZAJĘCIE: drugi rok studiów dziennikarskich
PRACA: stażystka w pewnym czasopiśmie
URODZONA: 3 kwietnia




Come on baby by my fire...

[Witam, cześć i czołem ; ) Na zdjęciach przepiękna Lena Jackiewicz. Na wątki jestem chętna, na powiązania także. Wyznaję jednakowoż dwie zasady: 
1) Ty dwa zdania - ja dwa zdania,
Ty litanię - ja litanię,
2) Ty pomysł - ja wątek,
Ja pomysł - Ty wątek.
Nie odpisuję  po kolei, czasem pomijam. Gdy nie odpiszę nawet po Waszym upomnieniu się, znaczy to nie mniej nie więcej, że wątek mnie znudził. Rzadko mi się to jednak zdarza.
Z karty nie jestem zadowolona, ale wątpię żebym ją zmieniła. No i jeszcze powiem, że nie gryzę, jednak Evelyn troszkę kąsa, ale nie bójcie się ^^
Jak coś, to Meidenówna szuka współlokatora, także można w wątkach/powiązaniach do tego nawiązać.
PS: Jakbym zapomniała się podpisać, Pinky to będę ja.]

58 komentarzy:

  1. [Witam serdecznie wśród nas ;) O matulu, jakie to pierwsze zdjęcie jest śliczne *,*]

    Olivier Coyne

    OdpowiedzUsuń
  2. [A chętnie, chętnie, ja zawsze jestem na tak :) Tylko jakieś pomysły? Bo aktualnie nic mi nie przychodzi do łba.]

    Olivier Coyne

    OdpowiedzUsuń
  3. [Pierwsze zdjęcie boskie ;) Nazwisko Meiden kojarzy mi się z Sagą o Ludziach Lodu i tym, że nazwałam tak kilka swoich postaci ;)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie, nie byłam ;)]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Witam :) Mi tam się karta bardzo podobała, a rzadko kiedy w ogóle je czytam, także duży plus ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ale masz awatar <333 To może pomysł na jakiś wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [SoLL zauroczyło mnie już parę lat temu, ale to nie mija <3 A Mattias to już w ogóle, chociaż zawsze lubiłam Alexandra i Villemo, ach... Kocham ich wszystkich ;D Wątek? Z miłośniczką SoLL? Jak najbardziej ;P]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Oj tam... Sol mi się nieco przejadła, chociaż na początku ubóstwiałam ją równie mocno, co Silje. Ja przeczytałam wszystkie 47, ale powiem ci, że końcówka nie powala. Do pewnego momentu Saga wciąga, a potem staje się nieco nudnawa. Co powiesz na to, aby rodzice Meidenówny znali psychologa, u którego Annie ma staż i coś poszłoby w tym kierunku?]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Może kiedy Jasmine się wprowadziła, Evelyn pomogła jej załatwić jakieś sprawy, z mieszkaniem czy z czymś i od tamtego czasu są dobrymi koleżankami? :) Mogą się spotkać co jakiś czas na kawę, czy ciastko.]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Bardzo dziękuję, choć nie uważam tej racji za słuszną. Twoja karta także jest bardzo ciekawa i mam wrażenie, że mimo tego, iż ty kojarzysz mnie, ja jednak nie kojarzę ciebie. Zdradzisz mi skąd znasz lukową sierotkę? A może chociażby nazwę jakiejkolwiek swej postaci?
    Ostatnio postanowiłam, że będę wybierać kilka osób, z którymi będę wątkować. Nie wiem czy to słuszna metoda, ale jesteś jedną z nich. Teraz tylko znajdźmy jakiś mądry pomysł na relacje ;)]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ja też. Dlatego tutaj przyszedł ;D]

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Ach, ta sesja dobra, ale mam lepszy pomysł, coby urozmaicić to wspólne mieszkanie. Bum i bęc, i nagle wpada do niej Luczek, zawiadamiając ją, iż odtąd będzie jej zakłócać harmonię życia. Biedny chłopczyna się w niej zadurzy, nawet tak minimalnie, a ona będzie go zlewać. Z czasem ona go zachce, a on odtrąci. Hm?
    Też kiedyś czytałam karty, ot dla zabicia nudy. Choć szkoda, że nie miałaś postaci.]

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Bądź dobra i zacznij.
    Byłam tam. Kim? :)]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Chętnie, ale pomysłów brak. Zwłaszcza o tej porze >.<]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Jak najbardziej! To może Billy zaprosił ją kiedyś na zajęcia dla dzieciaków, które prowadzi? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Jak chcesz, możesz zacząć ;)]

    OdpowiedzUsuń
  17. Siedząc na murku pod budynkiem szkoły tanecznej, gdzie dzięki dobroci dyrektorki, dostawał w dwa dnia w tygodniu salę dla swoich potrzeb, mogła zauważyć niezbyt duże dzieciaki, które wbiegały tam co kilka minut, podekscytowane i uśmiechnięte. Dzisiaj miały nastąpić ich pierwsze zajęcia z hip-hopu. Była to grupa, z którą Billy nie miał jeszcze styczności pod względem tanecznym. Dlatego się spóźnił. Wymyślał jakiś prosty, ale imponujący układ. Pamiętało tym, że zaprosił też rudzielca, który od dłuższego czasu nagabywał go o lekcje. Dobrze, skoro chciała się uczyć, na pewno nie będzie traktowana, jakoś wyjątkowo. Może i przewyższała dzieciaki wzrostem, ale w grupie znajdowało się też parę nastolatków.
    Uśmiechnął się, widząc Evelyn i obrócił czapkę tak, że daszek znalazł się z tyłu. Objął ją ramieniem i poczochrał lekko włosy.
    - Faktycznie - odparł uśmiechnięty i wbiegł po kilku schodach, otwierając masywne drzwi, aby przepuścić dziewczynę do środka. Przeszli długi korytarz, aby wejść do jednej z większych sal, gdzie trzy ściany były obtoczone lustrami, a ta, w której znajdowały się drzwi, ozdobiona była obrazem nałożonym bezpośrednio na nią. Pod nią też stały ławeczki. W sali siedziała dwunastka młodziaków. Dwie dziewczynki w wieku czternastu lat, pięciu starszych chłopców w wieku od czternastu do osiemnastu lat i piątka tych poniżej dziesięciu. Wszyscy pochodzili z jednego sierocińca i zostali wybrani przez opiekunki, aby mogły się uczyć.
    Obejrzał się za siebie i spojrzał na rudą.
    - Chciałaś się uczyć, prawda? - mrugnął do niej i zrzucił plecak z ramienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Uu, ciebie jest dobrze ;D Nie padłam, ale ja za to strasznie chaotycznie piszę ;)]

      Usuń
  18. [Przez głupi internet zjadło mi komentarz ;/ Ten nie będzie zbyt fajny]

    - Billy! Billy! - mały chłopiec, siedmiolatek może, podbiegł do dwumetrowca i wyciągnął w jego stronę dłoń. Davies, chcąc nie chcąc, musiał przybić piątkę i żółwika, następnie przekręcając na głowie czarnoskórego dzieciaka czapkę. Poklepał go lekko po daszku i pstryknął palcami, chcąc zacząć coś mówić, ale Tommy go wyprzedził. - Nie wszyscy cię tutaj znają, wiesz? Te dwie - niby to dyskretnie zerknął na dwie nastolatki. - Widzą cię pierwszy raz i mówią, że jesteś przystojny i... - w tym momencie dwie dziewczynki, o którch była mowa pisnęła, zaczęły się chichotać i odwróciły zaczerwienione twarzyczki, szybko zmieniając temat. - A to twoja... - Tommy pewnie chciał spytać o rudzielca, stojącego u boku Chase'a, ale siedemnastolatek, który przekroczył granicę stu osiemdziesięciu centymetrów, wziął chłopaka do góry, przerzucając przez swoje ramię.
    - Przed lustrami, dwa rzędy, szachownica. Migusiem - odparł, podchodząc do radia, Na razie muzyka leciała cicho, aby nikomu nie przeszkadzać. - Zajęcia trwają półtora godziny, potem przychodzi moja ekipa, ale nikt nie zabrania wam zostać. Tylko nie przeszkadzajcie - dodał i stanął twarzą w ich stronę. - Na początek zabawa - uśmiechnął się, kierując spojrzenie na Evelyn, którą ustawił w pierwszym rzędzie, na środku. - Każdy z was, po kolei, pokaże mi solówkę, trwającą trzydzieści sekund. Tommy, zaczynasz - Davies usiadł na parkiecie po turecku, a o swoje kolana oparł łokcie.
    Tommy wyszedł na środek, przed grupę i zaczął szaleć. To, co pokazywał było breakdancem i w tym malec był naprawdę dobry. Potem przyszła kolej na następnych, a ruda została na koniec. Specjalnie, mogła podpatrzeć ruchy młodych tancerzy, aby potem coś pokazać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Paru starszych chłopaków gwizdnęło przez palce, szczerząc zęby do Billy'ego. Jeden nawet przyłożył palce do uszu, jakby chciał dostać numer do rudowłosej. Nie oczekiwał tego, że wszyscy pokażą coś wspaniałego. Niektórzy w grupie tańczyli lepiej, inni gorzej. Prawda była taka, że oprócz Tommy'ego i Chase'a wszyscy byli początkujący w tej dziedzinie. Uśmiechnął się, kiedy zrozumiał, co rudowłosa chce mu przekazać. Uniósł kciuk ku górze, dopiero wtedy zauważając, że na stopach miała sandałki. Kiedy skończyła, wstał i klasnął kilkukrotnie w dłonie.
    - Ładnie - skwitował z uśmiechem, a potem podszedł do sandałków rudej, złapał je i zaniósł na oddaloną ławeczkę. - Już lepiej będzie, jak zostaniesz boso - mruknął, wracając. Wszyscy ustawili się w rzędach tak, jak wcześniej. Davies dał muzykę głośniej na tyle, żeby wszyscy ją słyszeli, ale słyszeli też jego. Pokazał pierwszą ósemkę. Polegała głównie na tańcu w miejscu. Parę wężowych ruchów dłoni, nóg, na końcu obrót w powietrzu i wylądowanie na kolanach. Nie był to początek, a koniec układu, ale był najłatwiejszą częścią tego wszystkiego. Pokazał to jeszcze raz, w zwolnionym tempie i zauważył, że wszyscy powtarzają. Potem drugi raz, a za trzecim razem, obrócił się w ich stronę i usiadł przed lustrami tak, aby nikomu nie zasłaniać widoków.

    [Ano... Gif miażdży <3]

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzieciaki z sierocińców miały do siebie to, że kiedy już zetknęły się z ulicą, nie zachowywały się grzecznie i kulturalnie. Potrzebowały czegoś, co utemperuje ich charakterki i nada celu w życiu, do którego będzie dążyć. Gwizdów nie skomentował, sam tak przecież robił i teraz, mając prawie dwadzieścia pięć lat. Może i był stary, ale żył ulicą i żył na ulicy, to nieco zmieniało człowieka.
    Zarządził przerwę, bo widział na niektórych twarzach zmęczenie. On sam, ledwo zaczął się pocić. Przyzwyczajony był do takich ćwiczeń i powtórzenie trzech ósemek nie robiło na nim wrażenia. Usiadł na podłodze, a zaraz otoczyło go paru chłopców z butelkami wody, którzy zadawali pytania i... Spytali czy stworzyłby z nimi grupę, która mogłaby wystartować w ogólnokrajowych zawodach dla nieletnich tancerzy. Potrzebowali trenera i kogoś, kto wybierze najlepszych. Spojrzał na nich, unosząc brwi ku górze. Był pewien, że tego tak nie zostawi, ale musiał omówić to z opiekunkami.
    Zerknął w kierunku rudowłosej, która otoczyła się blondynką i czarnulką. Dwie dziewczyny patrzyły na nią z podziwem i wszystkie trzy, co chwilę zerkały w jego stronę.
    - Koniec przerwy - zarządził po kilku minutach. Powtórzyli poprzednią część i dodał parę nowych kroków. A potem... Półtora godziny minęło i pierwszy członkowie Drags Crew weszli do sali, z uśmiechem witając swoich następców. Wiedzieli, że nie będą wiecznie tańczyć. Paru chłopców, w tym Tommy zdecydowało się zostać. Była ich jakaś piątka, więc nie miał nic przeciwko temu. Podszedł do rudej.
    - Zostajesz? Tu będzie nieco trudniej - mrugnął do niej.

    [w połowie komentarza, wyobraź sobie, mój ojciec przyszedł, chciał coś zobaczyć na kompie i wyłączył mi stronę...]

    OdpowiedzUsuń
  21. [Do napisania ;)]

    Sam Chase wychowywał się jakiś czas w sierocińcu, kiedy został zabrany swojej matce pijaczce i ćpunce, i dziwce. Nigdy nikomu o tym nie mówił, przynajmniej nie tym, których poznawał. Wiedzieli o tym tylko ci, którzy wychowywali się w bidulu razem z nim, którzy szwendali się po ulicach i w pewnym momencie dewastowali nawet niektóre obiekty. Nie było to mądre, dlatego wpadli na pomysł, aby tańczyć i walczyć o marzenia.
    Chyba nie chciał poznać uwag na swój temat, które wypowiadały dziewczyny, które ulotniły się zaraz po próbie. Przywitał się z chłopakami, wchodzącymi do sali i zawsze zahaczającymi o jego osobę i osobę rudej. Rozgrzewali się skacząc po sali, popychając się i kręcąc. Jak dzieci, ale tak wyglądały ich próby. Młodzi z grupy, która przed chwilą tańczyła, dołączyła się do nich.
    - Nie musisz tańczyć - kucnął, widząc jak rozmasowuje łydkę. Przesunął dłońmi po jej nodze, wyczuwając miejsce, w którym mięsień był zbyt mocno napięty. Robił to w fachowy sposób, nie mając żadnych, nieczystych zamiarów. - Za bardzo starasz się utrzymywać prostą sylwetkę, za mocno napinasz mięśnie - wytłumaczył, uciskając jedno miejsce na jej łydce kciukami. Mogło boleć, ale taniec na pewno nie był bezbolesnym zajęciem. - Możesz przyjść też za dwie godziny, jeśli zależy ci na poradach - uśmiechnął się. Był skłonny poświęcić tańcu cały swój wieczór, a nawet noc.

    OdpowiedzUsuń
  22. [O, jak fajnie ;) Bo ja potem znikam i nie wiem, czy będę ;P]

    W roku szkolnym zajęcia będą prowadzone rzadkiej, doskonale o tym wiedział. Opiekunki nie mogły pozwolić na to, aby taniec pogorszył oceny ich podopiecznych. Taniec miał być nagrodą - doszli do tego porozumienia i Billy doskonale to rozumiał.
    - Kup magnez i pij go codziennie albo zmniejsz ilość wypijanej kofeiny. A najlepiej to i to - poinstruował ją, wiedząc, że mięśnie cierpią też z tego powodu. Skończył prowizoryczny masaż łydki i wyprostował się, tym bardziej górując nad drobną dziewczyną. Uśmiechnął się pogodnie i skinął głową w odpowiedzi na jej decyzję o pozostaniu tutaj.
    Podszedł do chłopaków i ustawili się w odpowiedniej formacji. Jeden z nich ustawił muzykę tak głośno, że pewnie zaraz jacyś grzeczni jazzowcy przylecą i po proszą o ściszenie. Zaczęli tańczyć. Szybko i bez żadnych zastanowień, bo przecież powtarzali niedawno wymyślony układ, który już znali. Nie zwracali uwagę na publikę. Nie tańczyli dla nich, a dla siebie. Taniec robota był ich ulubioną częścią, polegającą na tym, że ruch przechodził od jednego do drugiego w bardzo zmechanizowany sposób i naprawdę robił wrażenie. Minęła pierwsza godzina, a oni nie zrobili przerwy. Dzieciaki z bidula zauważyły, że dochodzi dwudziesta pierwsza i wyszli, a oni dalej tańczyli, dodając nowe kroki i kombinacje. Większość z nich pościągała koszulki, a pot nie był rzeczą im obcą.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jasmine Delacour2 sierpnia 2012 22:30

    Jasmine od razu spojrzała na nią, gdy tylko przekroczyła próg kawiarni, a jej buzię rozjaśnił pogodny uśmiech. Evelyn była chyba osobą, którą dziewczyna znała najdłużej tutaj, w Londynie. Poznały się już pierwszego dnia pobytu młodej Francuzki w Anglii. Jasmine wiedziała, że do końca życia będzie jej wdzięczna za pomoc, którą wtedy od niej otrzymała.
    - Cześć, kochana. Ciężki dzień? - zapytała troskliwie, posyłając koleżance ciepły uśmiech. - Już się robi. Ale dziś na mój koszt. - Mrugnęła do niej wesoło i już po chwili podała jej pachnącą kawę i sama oparła się o ladę. Nie było zbyt wielu klientów, toteż mogły chwilę porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  24. [A ja nie wiem, co jest z moim netem... jeszcze ani razu nie wyłączył się w środku burzy... oO I założyłam, że Eve nie wie, jak na imię ma Billy i może być zdziwiona, jeśli chce ;P]

    Wybiła dwudziesta druga. Skończyli tańczyć. Chłopcy musieli wracać do swojego życia. Część z nich miała już swoje rodziny albo tkwiła w poważnych związkach. Nie byli chuliganami, a taniec był ich hobby, najczęściej zajęciem ulokowanym po studiach i po pracy. Jedynie Billy stawiał taniec na pierwszym miejscu. Dorabiał jako barman, żył w malutkiej, niezbyt ładnej, kawalerce. Nie miał nikogo, nie licząc ekipy i niewielkiej grupy przyjaciół spoza nią. Poza tym, nie miał więzi, które nakazywałby mu zmianę życia. Wyciągnął z torby ciemnozielony ręcznik, kiedy większość z towarzyszy zniknęła z sali i spojrzał na dziewczynę, podchodząc niespiesznie w jej stronę.
    - Chase, za piętnaście minut zamykamy budynek - woźny, który był również w tej prywatnej szkole ochroniarzem wszedł do sali, omiótł ją spojrzeniem i od razu wyszedł, kiedy Davies potaknął głową.
    - Jak noga? - spytał, siadając obok i machnięciem dłoni pożegnał ostatniego z tancerzy. Przerzucił ręcznik przez kark, ocierając jednym krańcem spoconą twarz. Był zmęczony, ale dzięki temu czuł, że żyje.

    OdpowiedzUsuń
  25. [A ja mam neostradę, co wyłączają internet niespodziewanie na dwa dni, bo... awaria;/ Ewcia jest fajna ;)]

    - Billy... - odparł cicho, wyciągając nogi przed siebie. Nie okłamywał dziewczyny. Po prostu, nie cierpiał swojego pierwszego imienia. - Chase William Davies - dodał, niby to grzecznie, niby z lekką nutką irytacji dosłyszalną w zachrypniętym głosie. Był spragniony, a najwidoczniej któryś z dzieciaków zabrał mu butelkę wody z torby. Pozwolił z niej skorzystać, ale ktoś sobie ją przywłaszczył. Może przez przypadek. Może nie... Nie wnikał w to.
    - Musisz się bardziej rozluźnić. Zaufać muzyce, ciału... Dać się ponieść. Zapomnieć o sztucznych barierach. Być sobą - uśmiechnął się lekko i wstał z ławeczki. Wrzucił do torby ręcznik, a na ramiona zarzucił koszulkę, która przylepiła się nieco do wilgotnego torsu. Koniec darmowych widoczków, ot. Podszedł do niej i wyciągnął ramię w jej stronę, wcześniej poprawiając czapkę na głowie.
    - Milady...

    OdpowiedzUsuń
  26. [Ja w ogóle facetów nie umiem prowadzić... Nie wiem co mnie podkusiło na niego, chociaż wiem kto ;P No, ale nic. Mam nadzieję, że przy nim wytrwam]

    Nie wyłączył wcześniej radia, jedynie ściszył muzykę, dlatego teraz nikt nie powinien ich upomnieć. Wiedział, że sędziwy Jacob pozwoli im zostać tu dłużej, o ile później Billy zaoferuje mu swoją pomoc. Często tak pomagał, lubił pomagać. Głównie pomoc zajmowała mu całe dni, dzięki temu nie rozmyślał o tym, co było złe, a przed złem chronił innych.
    Własnie. Po prostu Billy. Tylko Billy. Czasami aż Billy. Ale Billy.
    - Zamknij oczy - poprosił i nie puszczając jej dłoni stanął za nią. Naprawdę była drobniutka, nie umknęło to jego uwadze już wcześniej. Wolną dłonią ściągnął czapkę z głowy i założył ją na głowę dziewczyny. Była zdecydowanie za duża, dzięki czemu daszek bez trudu przysłonił jej oczy. - Umiesz kręcić bioderkami. Wiem o tym. Dodaj do tego ramiona i nogi. Wiem, że w balecie nie powinno się kołysać, ale nie bierzesz udziału w Jeziorze Łabędzim - mruknął, kładąc dłonie na jej ramionach.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Przepraszam, że tak wczoraj zniknęłam, ale kiedy zobaczyłam, która godzina, nieco się przeraziłam ;)I dzięki za wiarę we mnie i mojego Billy'ego]

    Nie widział sensu w tym, abym miała się z nim sprzeczać, naprawdę. Skoro postawił na swoim, skoro chciał jej dać lekcję indywidualną, to powinna to przyjąć i pokazać na co ją stać. Można byłoby powiedzieć, że takie sytuacje Chase wykorzystuje, aby poderwać kobiety, zaciągnąć do łóżka i w ogóle. Ale nie. Billy, może i miał powodzenie u kobiet, ale rzadko z nimi sypiał, rzadko zapraszał na randki, większość traktując, jak przyjaciółki. Ktoś mu kiedyś powiedział, że jego miłość będzie destrukcyjna, będzie niszczyła drugą osobę, a on o racji tego stwierdzenia był przekonany, więc wzbraniał się przed miłością. Kochał taniec. I muzykę. I to mu wystarczało.
    Złapał jej jedną dłoń i w najmniej oczekiwanym przez nią momencie, okręcił ją w okół jej własnej osi dwukrotnie, następnie przyciągając ją do siebie i układając jedną dłoń w dole jej pleców.
    - Ufasz mi, Evelyn? - spytał cicho, ściągając jej czapkę z oczu. Tym pytaniem miał zakończyć dzisiejszą lekcję. Bez zaufania nie mogli razem tanczyć. Drags Crew... Było ich wielu, ale każdy ufał wszystkim i pozostałym z osobna. To było najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  28. [ Kojarzę ową postać. A jeżeli wolno spytać jaka postać była moja? *-*]

    To było jak olśnienie. Kolejny zamknięty rozdział. Stał tam, zasłuchany w dźwięk jej głosu. Całkiem przytomny, z deka tylko nierozgarnięty. Była piękna. Tak niesamowicie czarująca. Jednak się nie odezwał, a jedynie pielęgnował ciszę. Może nie powinien wpadać. Posłużyć się listem albo czymś zupełnie innym. Zawiadomić. Zadzwonić. Zrobić cokolwiek. Kąciki ust wygięły się w ironicznym półuśmiechu, gdy bez zbędnych ceregieli przepchał się koło niej i wioząc dwie walizki, ustawił je na korytarzu. Ach, jak przyjemnie było obserwować jej nagłe zdziwienie i nagle zdać sobie sprawę, że reszta bagażu wciąż czeka na zimnej i ponurej klatce schodowej.
    Co za życie.
    On nie miewał dobrych pomysłów. Jedna wielka katastrofa. Ale potrzebował mieszkania. Wszyscy mieli go dosyć. Był za bardzo nadpobudliwy, aby ktokolwiek wytrzymał z nim chociażby jeden dzień. Wyrzuty sumienia odstawiał gdzieś na bok i dziękował za pobyt. Trochę za krótki. Minimalny. Jednak teraz miał nadzieję, że oto znalazł dom, w którym przyjdzie mu obcować przez dłuższy czas. Z tym całym niewielkim dobytkiem i piękną współlokatorką.
    Co za dziewczyna.
    - Szukałaś mnie- wyjaśnił zwięźle, niebezpiecznie rozglądając się dookoła.
    Już się zadomowił.
    Nie było dla niej ratunku.
    Nie było.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Cudowne te zdjęcia <3 Zwłaszcza to drugie, na łóżku. Kiedyś nawet chciałam je gdzieś wykorzystać <3 I przepraszam, że wczoraj już nie pisałam, ale to nie był mój dzień.]

    Potaknął lekko głową. Takiej odpowiedzi się spodziewał. Jeśli byłaby inna, musiałby zrobić coś, aby do tego zaufania ją przekonać. Chociażby w tańcu. Właściwie nie musiała ufać mu na całej płaszczyźnie życia, nie wymagał od niej tego, chociaż był pewien, że takie zaufanie było lepsze od tego, którym mogli obdarzyć się, tańcząc.
    Uśmiechnął się, założył czapkę na głowę i podszedł do radio, wyłączając je. Zabrał plecak z podłogi, przerzucił go przez jedno ramię i spojrzał na dziewczynę.
    - Następne zajęcia pojutrze. Przyjdziesz? - spytał, kiedy otwierał wysokie i ciężkie drzwi, przepuszczając ją w przejściu. Korytarz był pogrążony w mroku. Jedynie jeden kinkiet nad drzwiami wyjściowymi dawał nieco bladego światła, aby nie zgubili drogi. Wiedział, że to zasługa woźnego, który nie pojawił się drugi raz, mimo wcześniejszego ostrzeżenia.

    OdpowiedzUsuń
  30. [Na pewno będzie z tego powodu zachwycony.]

    OdpowiedzUsuń
  31. [hmm. a jakie relacje byś chciała? przyjaźń czy raczej negatywne stosunki? sama jestem na urlopie a w dodatku dwadzieścia minut temu wróciłam z plaży i jeszcze nie kontaktuje.]

    OdpowiedzUsuń
  32. [ w sumie co jej się dziwić. ale bez takich osób jak Meg byłoby nudno. tak więc niech będą na razie wrogie stosunki, może to ulegnie w trakcie rozmowy. będę wymagała zbyt wiele jak poproszę Cię o zaczęcie. dzisiaj naprawdę nie myślę a i prysznic muszę wziąć bo mnie mogą w Wieliczce jako pamiątkę sprzedawać.]

    OdpowiedzUsuń
  33. [postaram się jutro, ale że jestem na wakacjach za granicą i dostęp do komputera mam raz na jakiś czas to niczego nie obiecuje.]

    OdpowiedzUsuń
  34. - Masz moją zgodę - mruknął z uśmiechem. Zdarzało się, że któryś z chłopaków wpadał na zajęcia z kamerą i uwieczniali najlepsze momenty, wrzucając je potem na youtube bądź trzymając w swoich domowych archiwach. Jednak najczęściej nie mieli na to czasu, bo przecież musieli tańczyć i ćwiczyć. Czasami zastanawiał się, jak to jest, że inni godzą taniec z życiem codziennym, a potem zdawał sobie sprawę, że chyba tylko on jest tak silnie uzależnionym od tej dziedziny życia.
    Pomoc tym sierotom była czymś normalnym, nie widział w tym nic niezwykłego. Robił to, co chciał, żeby zrobiono dla niego w dzieciństwie, aby pokazano mu, że marzenia można spełniać, że dla dzieciaków z bidula istnieje szansa na lepsze życie.
    Wyszli z dużego budynku i Billy zatrzymał się na chodniku, spoglądając na rudowłosą.
    - Odprowadzę cię - stwierdził, chociaż było to logiczne, bo przecież nie puściłby jej po ciemku, o dość późnej porze tymi ulicami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Nie tylko tobie się tak wydaje ;) Sądzę, że ona po prostu jest taka śliczna <3]

      Usuń
  35. [O, tak! Łoś jest kochany... <3]

    - Spacery mi nie straszne - odparł całkiem szczerze, uśmiechając się pod nosem. Mogła i mieszkać na drugim końcu Londynu, a on odprowadziłby ją pod same drzwi i w dodatku spokojnie wrócił do siebie. Lepsze to, niż puszczać kobietę samotnie nocą i gryźć się potem z wyrzutami sumienia, bo coś mogło jej się stać. Mało to idiotów chodziło po ulicach?
    Wysunął lekko w jej stronę ramię, jak na prawdziwego dżentelmena przystało. Może i Davies wychowywany był na ulicy i przez ulicę, ale nie oznaczało to, że nie miał zasad. Wbrew wszystkiemu szanował zasady i trzymał się w ich ryzach, będąc odpowiedzialnym facetem. Mógł żyć swobodnie, był kawalerem, nie miał nawet zwierzaka, ale on wolał brać odpowiedzialność za innych - weźmy na to dzieciaki czy też jego grupę. Te obowiązki właściwie go nie męczyły, bo nie miał żadnych innych.

    OdpowiedzUsuń
  36. [A mi nie i tyle, o.
    Za to Twoja jest świetna. Jaka ona łaaaadna. *__*]

    Sharon

    OdpowiedzUsuń
  37. Towarzystwo Evelyn mu nie przeszkadzało, rudowłosa go nie drażniła, nie była nachalna. Lubił, kiedy ludzie zachowywali się naturalnie i swobodnie. Nie cierpiał sztuczności i fałszu, a także obłudy, czyli trzech czynników, które były obecne w życiu każdego.
    - Ja również. Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się przyjść - mruknął z uśmiechem. Już miał dodać, że nagle urosła, ale wtedy zauważył, że dziewczyna stoi na schodkach. - Dobrej nocy, Evelyn - dodał i nachylił się nieco w jej stronę. Kusiło go, aby cmoknąć rudą w policzek, ale zamiast tego objął ją ramionami, a po chwili odsunął. Uśmiech nie znikał z jego ust. Uznał, że pora się zbierać, dlatego machnął jeszcze ręką i ot, nie było go już. W sensie był, ale wracał w stronę, z której przyszli.

    OdpowiedzUsuń
  38. [A bo ja szpecę blogosferę od lat już kilku, więc możliwe, że pałętam się niektórym pod nogami. xD A mogę wiedzieć, które dokładniej? :>
    Plus minus, gdzieś mi się rzuciło w oczy to, żeś Rubcia. Jestem Robcia i troszkę mi dziwnie z kuli tylko jednej litery różniącej te dwa skróty, ugh.
    A no watek, wątek.
    Tylko pomysłem rzuć.]

    Sharon

    OdpowiedzUsuń
  39. [Nie wiesz, bo się sierocie okna pokićkały, za co przeprasza, o. :<
    Ej czemuś sie rozmyśliła? Wszystkie te blogi są jak najbardziej okej, więc cóż. :D]

    OdpowiedzUsuń
  40. [Też ich kocham. Bardzo mi miło, nie obrażę się. :D]

    OdpowiedzUsuń
  41. [Można by zrobić powiązanie, tylko jego istnienie zależy od tego, na jakież to listy czytelnikom odpisuje Evelyn. W sensie, o czym do niej piszą. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  42. [Hm, aktualnie w odwiedzinach u Lee jest jego siostrzenica. Jest nastolatką i powiedzmy, czytuje czasopismo, w którym pisuje Evelyn. Dziewczyna kocha dział jej porad i czasami z nich korzysta. Któregoś dnia, Lee mógłby tak sobie z dziewczyną spacerować, a ona mogłaby naciągać go na kupno tegoż czasopismo i zachwalać, jakież to cudne rady można tam uzyskać. Powiedzmy, że Evelyn nigdy nie spotkała aż tak sfiksowanej fanki swoich porad i mimowolnie by podeszła no i tu już coś bardziej spontan. Jeśli masz pomysł na zmodyfikowanie tego zarysu pomysłu, jestem na propozycje open.]

    OdpowiedzUsuń
  43. [No chyba, że tak. :>
    Wiesz co... nie bardzo.
    Albo jakaś gra zespołowa pod kierownictwem Shar, albo coś typowego. Niczego innego w stanie nie jestem wymyślić i mi w związku z tym trochę tak... głupio, no. D:]

    OdpowiedzUsuń
  44. [Cóż... mogłaby polegać choćby na tym, że chciałyby wejść do jakiegoś pomieszczenia, a na jego drzwiach wisiałaby karteczka z jakąś komendą, na przykład milcz i muszą one wykonać daną czynność, aby dostać się do środka. :D Mogłyby się porozumiewać na migi i ćwiczyć cierpliwość. XD Druga opcja — powiedzmy, że Shar zorganizowała mini-konkurs polegający na wzajemnym znaniu się między sobą. Wiesz, losowo przydziela pary i padło na to, że Nightray jest z Evelyn. AN początku, zanim padną pytania naradzają się i tak dalej, żeby nie było, że są na swój temat kompletnie zielone. xD Kolejna propozycja, czyli gotuj z nami. Shar kaze zgromadzonym w stołówce wskakiwać na kuchnie i ugotować bądź upiec cokolwiek w parach bądź grupkach. Sama też bierze udział, wiadomo. :D]

    OdpowiedzUsuń
  45. [Cóż, mnie wyjdzie trochę chaotycznie, więc nic nie mów - jestem 100 razy gorszy, podług Ciebie. Wyszło jak wyszło, no bo ta młoda jest jaka jest.]

    Azjatka spojrzała na starszą dziewczynę, by po chwili z pełnym uwielbieniem w głosie, odpowiedzieć na jej pytanie:
    - Wszystkie te porady są takie... trafne. No i autorka potrafi w taki czasami lekko ostrzejszy, a czasami delikatny sposób komuś doradzić. Kiedy napisałam jej o jakimś swoim problemie, po zastosowaniu się do jej słów, wszystko odkręciłam. - Głos nastolatki przybrał jeszcze bardziej podekscytowane brzmienie. - Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby się wycofała, bo prawdę mówiąc, to pismo kupuję tylko dla niej. - Zauważyła, jednak lekko uderzyła się w głowę. - O rany, rozgadałam się, przepraszam. Nie mogę się pohamować, kiedy zaczynam o tym mówić. A tak właściwie, skąd to pytanie? Pani też ją lubi? - Jak to typowa Koreanka, dobrze wychowana, niezależnie od wyglądu drugiej osoby, czy był młody czy nie, ona i tak używała zwrotów grzecznościowych.
    W tym samym czasie, zza gazet wyszedł brązowowłosy mężczyzna, również Azjata i położył dłoń na ramieniu młodszej:
    - A co Ty tu robisz? - Spytał. - Miałaś tylko kupić gazetę. - Oznajmił, lekko zrezygnowanym tonem, jak gdyby chciał powiedzieć "ah, te nastolatki".
    - Ta Pani mnie zapytała, czemu lubię tę porady no i tak jakoś wyszło, że nadal tu jestem. - Odpowiedziała dziewczyna, zerkając to na wujka, to na "Panią" w jej mniemaniu, która zadała jej pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  46. [Nie Ty jedna :) Masz może pomysł na wątek/powiązanie między naszymi postaciami? :)]

    OdpowiedzUsuń
  47. Dotarł do domu bez zbędnego szwanku, nie wplątując się w żadne tarapaty. Z resztą, mało który cwaniaczek podskakiwał do dwumetrowego gościa, jeśli sam mierzył metr osiemdziesiąt chociażby. Chase jednak wiedział, że wzrost to nie wszystko, zdawał sobie sprawę z tego, że nawet dużo niższa osoba może go rozłożyć na łopatki, jeśli obierze dobrą, niezawodną taktykę. Problem polegał na tym, że Davies mimo tego, że wysoki, był też silny i sprawny, a wszystko dzięki tańcu.
    Wszedł do niewielkiej kamienicy, w którym wynajmował mieszkanie. Pod swoimi drzwiami trafił na kobietę, które sylwetkę rozpoznał nawet w panującym wszędzie półmroku. Nic dziwnego, że ta wizyta zepsuła mu humor na najbliższy tydzień. Na umówione zajęcia spóźnił się prawie piętnaście minut, z zaciętym wyrazem wchodząc do sali. Kiedy podbiegł do niego Tommy, obdarzył go bladym uśmiechem, zauważając wcześniej rudowłosą, która zajmowała czymś część tej czeladki.
    - Gotowi? - spytał, ściągając bluzę, aby zostać w samej koszulce. Czapkę odrzucił na podłogę i stanął przed lustrem, czekając na resztę grupy. Nie chciał się na nich wyżywać, dlatego musiał zacząć tańczyć. Jak najprędzej.

    OdpowiedzUsuń
  48. [Oczywiście, że tak. Szczerze mówiąc, to nie będzie mi to przeszkadzać bo i ja jestem dość zabiegana, choć można tego nie zauważyć. C:]

    OdpowiedzUsuń
  49. Lee zlustrował wzrokiem dziewczynę, którą kojarzył z uczelni. Na swoich zajęciach jej nie widywał, jednak zawsze, gdzieś tam, na korytarzu, spotkali się wzrokowo.
    - Dzień dobry. - Odwzajemnił uśmiech i zerknął na siostrzenicę, której usta lekko otworzyły się ze zdumienia, kiedy zdała sobie sprawę, z kim miała do czynienia. - Cóż, to racja. Miła opinia, zwłaszcza człowieka bezstronnego, jest bardzo motywująca...
    - Niesamowite... - Wyszeptała młoda, uścisnąwszy dłoń Evelyn. - Ja jestem Jan-Mi i... Jestem... Zachwycona... - Przedstawiła się, uśmiechając szeroko. Puściła jej dłoń, po chwili, byle tylko się nie narzucić. Jej wuj zaś, ignorując jej zachowanie, odpowiedział na pytanie dziewczyny:
    - A no owszem, muzykologia. Odskocznia od pracy.

    OdpowiedzUsuń
  50. [Dobrze, że do mnie nikt nie przyjeżdża ;P]

    I on miał dresowe spodnie ze ściągaczami i wygodne wysokie adidasy, na które wydał prawie dwie całe wypłaty. Były mu potrzebne, mimo tego, że luźnego fasonu, przytrzymywały stopę i kostkę, zapobiegając kontuzjom.
    - Tommy... - mruknął, widząc, jak chłopczyk odchodzi na ławkę, bo wcześniej Davies nie zareagował na jego wygłupy - zwykle, wybuchał śmiechem i dołączał do małego, czarnoskórego dziecka, ale dzisiaj nie miał na to nastroju. - Przerwa! - zarządził głośno i zostawił nieco zdziwione dzieciaki na środku sali, samemu mijając ich dość obojętnie, aby podejść do Tommy'ego.
    - Ej, mały... - usiadł na parkiecie, uginając lekko nogi w kolanach, wtedy między nie wszedł chłopczyk i objął rękoma szyję Billy'ego. Może i nie wypadało, bo przecież Tommy był mężczyzną, ale Chase nie miał nic przeciwko takim chwilom słabości. Objął malca, gładząc go po głowie. - No, braciszku...
    - Czemu jesteś na mnie zły... - mruknął malec, odsuwając się do Daviesa.
    - Nie jestem zły na ciebie. Wracamy? - spytał, wskazując parkiet. Mały pokręcił głową i odburknął, że przecież jest przerwa. Spytał też, dlaczego Billy jest zły, a Billy pochylił tylko głowę, przesuwając palcami po włosach

    OdpowiedzUsuń
  51. [Fajnie! Też tak chcę, ale w Anglii mam tylko daleką rodzinę, z którą prawie kontaktu nie utrzymuję ;<]

    Nie chciał, aby zwracała mu uwagę. Naprawdę. Biorąc pod uwagę fakt, w jakim stanie wyszedł z domu, teraz było naprawdę nieźle. Prawdę mówiąc, było bez porównania. Gdyby nie uspokoił się po drodze, nie poskakał i nie pobiegał, prawdopodobnie skłonny byłby komuś przywalić albo kogoś wyrzucić, opierdolić etc. A przecież nie chciał sprawiać dzieciakom przykrości.
    Kochał ich, jak zdążyła zauważyć to Evelyn, a zwłaszcza małego Tommy'ego, którego naprawdę traktował, niczym młodszego brata. Wstał z ociąganiem z podłogi i pozwolił na to, aby rudzielec wyprowadził go z sali. Oparł się o ścianę, słuchając dziewczyny. Minę miał nieco sceptyczną, chociaż w duchu przyznawał jej rację. Ale ona nie rozumiała...
    Nie utrzymywał z matką kontaktu. Trafił do bidula w wieku dziesięciu lat, przesiedział tam osiem, a kiedy dorósł, ta nagle się odnalazła. Uciekł od niej, bo całym sercem jej nienawidził, co nie było takie proste, a tutaj nagle... Siedzi pijana, naćpana pod jego drzwiami. Przecież nie mógł zostawić jej na klatce schodowej, prawda? Przenocowała u niego, ale potem zaprowadził ją do schroniska dla bezdomnych, nie podając się za jej syna.
    - Nie potrafię, Ev... - mruknął cicho, odpychając się od ściany, aby uciec od spojrzenia dziewczyny. Tylko tyle, krótki i właściwie zbędny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Shoutbox po to jest, ale już odpisałam ;D]

    No i co on miał zrobić? Starał się. Teraz był tylko lekko wpieniony, naprawdę niewiele osób widziało go wkurwionego. Wtedy nie radził sobie z niczym, tym bardziej ze swoim gniewem. Nie chciał zostawiać dzieciaków, nie dlatego, że nie ufał Evelyn, bo jej ufał, akurat o to się nie bał, ale dlatego, że zawiódł samego siebie i swoich wychowanków, o ile tak można to nazwać. Nie lubił zawodzić ludzi, a robił to najczęściej i całkiem umiejętnie.
    Objął dziewczynę, chociaż doprawdy była niziutka, przynajmniej przy nim i oparł policzek na czubku jej głowy usłanym rudymi włosami. Wymamrotał ciche, niezbyt wyraźne "dziękuję" i odsunął ją na długość swoich ramion.
    - Będę na zewnątrz - dodał, uznając, że to całkiem niezły pomysł. - Powiedz im, że źle się czuję, dobra? - uniósł lekko brew. Unikał właśnie odpowiedzialności, która była jedną z nielicznych, jakie miał w życiu, ale nie chciał psuć humorów innym osobom. Minął dziewczynę i ruszył do wyjścia z budynku, siadając po chwili na schodach. Oparł przedramiona na udach i pochylił głowę, aby w końcu zdecydować się na rozglądanie po okolicy. Nie wziął bluzy, czapki, ani plecaka. Musiał przeżyć, chociaż robiło się coraz chłodniej. Westchnął, przecierając dłońmi twarz.

    OdpowiedzUsuń
  53. Koreańczyk zachichotał cicho, słysząc zwrot 'tata' do swojej osoby. Często omyłkowo twierdzono, że jest ojcem Jan-Mi, a jego to rozbawiało. Jednak, kiedy dłużej nad tym myślał, trochę żałował, że nie ma dzieci. Miał już dwadzieścia osiem lat i wypadałoby w końcu nad tym pomyśleć, jak i też znaleźć sobie kogoś. Nie było to takie proste, odkąd przestał ufać kobietom po rozstaniu z Park.
    Zwyczajne określenie, jakim nazwała go dziewczyna, przypomniało mu...
    "Nie kocham Cię. Wszystko się zmieniło. Cóż, nigdy nie powinno nas łączyć nic, poza pracą."
    Lekko potrząsnął głową. Jan-Mi, która była całkowicie pewna tego, że będą mogli iść, nawet nie zwróciła uwagi na zwrot 'tata'. Wyczekująco wpatrywała się w Lee.
    - Cóż, co prawda, jestem tylko wujkiem Jan-Mi, ale zgoda. Czemu nie. - Odpowiedział z lekkim uśmiechem mężczyzna.

    OdpowiedzUsuń
  54. [ Czyli myślisz, że miałam cudownego chłopczynę o imieniu Wayne, na dodatek z wizerunkiem Henriksena? Niestety, Wejniaty nie był mój :<]

    Czy ja wiem czy aż tak dobrze?
    Bo on nie przejął się szczególnie mieszaniną poszczególnych słów i z szerokim uśmiechem rozglądał się po swym nowym przytułku. Co prawda pewne wyrzuty sumienia czaiły się w jego niezależnej duszyczce, jednak szybko zaćmiła je niesamowita euforia. Miał dom. Swój własny. Bez próśb, zażaleń i skarg. Miejsce, w którym w końcu mógłby być chciany. Gdzie już nigdy nie wylewałby łez pełnych żalu.
    Gdyby tylko wiedziała.
    - Skąd wiesz, że się farbuję?- zapytał nonszalancko, przestępując z nogi na nogą, przy okazji mrugając do niej zaczepnie. Och, jakże dobrze było zbywać zbędne pytania milczeniem i sprawnie manipulując, po prostu zmienić temat rozmowy. Tak, aby nie robił z siebie pajaca i w spokoju mógł rozkoszować się wszędobylskimi myślami.
    "Nie mów nic."
    Na moment zawiesił roziskrzone oczy na swej walizce, przekierowując się w stronę drzwi. Co prawda nie miał pewności, iż piękna niewiasta nie zamknie ich ponownie, lecz cenne bagaże były zapewne bardziej potrzebne, niźli coś, co w każdej chwili mogło stać się antymaterią.
    Ale wrócił.
    Ale wszedł.
    I jego serce zalała fala ciepła.
    - Którędy do mnie?

    OdpowiedzUsuń
  55. Dziedziniec to jednak piękne miejsce, gdyby wziąć pod uwagę fakt, jak łatwo jest zmotywować zgromadzonych na nim ludzi do wspólnej zabawy. Wystarczyło wejść na ławkę, krzyknąć i dać odpowiednią komendę, po czym losowo rozdzielić między siebie kilku ludzi.
    Zasady były proste.
    Ugotuj coś lub upiecz. Daniem na pierwszym miejscu będzie rozkoszować się pomysłodawczyni wraz z koleżanką z pary, natomiast tym z drugiego miejsca osobistości z pierwszego. Plus minus jakaś nagroda wybrana przez pierwszą trójkę oraz wspólne obżeranie sie przygotowanym jedzeniem na świeżym powietrzu.
    Wcale a wcale to zawiłe, ot co.
    Tylko wytłumaczyć jest trudniej, niż można to sobie wyobrazić.
    Sharon już miała pociągnąć w stronę kuchni nową znajomą, ale słysząc jej pytanie zatrzymała się wpół kroku. Odwróciła sie w jej stronę na pięcie i uśmiechnęła przyjaźnie, wzruszając ramionami.
    — Proste jak budowa cepa, naprawdę. My coś gotujemy lub pieczemy, a potem tak czy inaczej dostajemy do zjedzenia potrawę, która zdobyła według naszej dwójki pierwsze miejsce. Wiesz, degustujemy i w sumie po prostu bawimy się w takie sobie menu. Układamy miejsca pierwszej trójki. Drugie miejsce daje jeść pierwszemu, trzecie drugiemu, a trzecie idzie do innych żebrać, o. Proste i sprawiedliwe, właśnie — streściła zasady, po czym gestem zaprosiła ją w stronę kuchni. — Choooo-oooodź! Jeszcze nam składniki wszystkie zarąbią.

    OdpowiedzUsuń
  56. Londyn.2012.Już niedługo początek roku szkolnego. Uczniowie wracają z wakacji, a nauczyciele pełni werwy przygotowują się do odpytywanie spóźnialskich. Co te wakacje zmieniło się w uczniach? Czy zdali sesje poprawkowe? Kto tym razem będzie zarządzał szkolną elitą? Czy ci nierozgarnięci zmienili się we wzorowych uczniów, który z wyróżnieniem skończą College preparatory School?
    Koniecznie musisz to sprawdzić dołączając do tej, jednej z najlepszych szkół!
    Nie stracisz nic, a ile zyskasz.

    [college-preparatory-school.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń