czwartek, 5 lipca 2012

więcej o rodzinie

Wszystko zaczyna się niepozornie, a rodzina wychodzi na zdjęciu najlepiej. Wszyscy się ubóstwiają, ale rozmowy czy kłótnie pomiędzy członkami familii są wykańczające. Osądy i zarzuty od bliskich partnera wiele mogą zdziałać, a potem wszystkie poszło się jebać w drobny mak! Mimo tego dwójka zakochanych w sobie osób niespecjalnie dała się omotać radom rodziny, która później dostrzegała swoje błędy i przychodziła z przeprosinami. Aż dziwne to było, gdy syn widział matkę wyrażającą skruchę, a córka ujrzała ojca, który łypał wzrokiem jeszcze złowrogo na swojego zięcia, później uśmiechając się doń wesoło.

Steven kontynuował rodzinny interes, powodując, że te rozrosło się na pewną skalę! Spędzał wiele tygodni na udoskonalaniu przedsiębiorstwa, wyjeżdżał w różne miejsca i delegacje, oddawał się mozolnym i nieciekawym kursom, by powracać z każdą chwilą z większym uśmiechem oraz portfelem.

Elizabeth wieczorami, czasem i nocami, zajmowała się papierzyskami i telefonami. Natomiast za dnia chodziła z wielką teczką i artykułami piśmienniczymi do niektórych domostw i słyszała (najczęściej) zachwyty i pozytywne opinie jej klientów dotyczących pracy kobiety. Za każdym razem, gdy gdzieś szła, widziała kolejne projekty domów, jakie od razu wypisywała lub – co było jeszcze lepsze – wyrysowywała na kartce papieru, przenosząc to później na komputer stacjonarny albo laptop.

 Syn Stevena Rowana oraz Lisy Rowan (Elizabeth z domu Callaghan), urodzony dwudziestego szóstego czerwca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku w Dublinie. Greg mieszkał w Irlandii, aż do dwunastego roku życia, ponieważ ojciec chłopaka postanowił otworzyć sieć przedsiębiorstwa, gdzie główna siedziba miała znajdywać się w Londynie. Elizabeth było to na rękę – mogła zdobyć większe doświadczenie jako architekt, projektując domy lub modyfikując przestrzeń wewnętrzną.

Od dwunastego roku życia, młodszy Rowan stał się mieszkańcem Londynu, który zaszczycał swoją obecnością odpowiednie szkoły, które miały go odpowiednio przygotować do nauki. Dało się tęsknić za Dublinem, skoro mieszkało się w nim tyle lat, przy czym nie było możliwości ciągłego wychodzenia poza dom, żeby posiedzieć w towarzystwie kilku znajomych. Dopiero później zaczęło się to wszystko nadrabiać.

Gregory nie mógłby uznać, że jego dzieciństwo jest czymś nader świetnym, by zasługiwało na wspomnienie, które mogłoby wracać, ilekroć chłopakowi by się zachciało. Coraz mniej czasu spędzał z rodzicami, którzy oddawali się swojej pracy. Steven coraz częściej wyjeżdżał, a Lisa coraz więcej dostawała zamówień na projekty architektoniczne, a jeszcze więcej, gdy postanowiła wdrożyć dekorację wnętrz. Nie można było ukryć, że na wysokim poziomie żyli Rowanowie, aczkolwiek same więzi rodzinne wiele na tym ucierpiały.
Ratowały go jeszcze wyjazdy do rodzinnego miasta, gdzie spotykał się z dziadkami, wujostwem od obu stron rodziców i z osobami, które poznawał. Z czasem wszystko jednak się zacierało. Były wizyty, były spotkania ze starymi i nowymi znajomymi, były nieprzespane noce, podczas których trwonił energię na zabawach. 

Posiadacz młodszej o dwa lata (dwudziestojednoletniej) siostry, Jamie, względem której ma poczucie odpowiedzialności i przejawia się u niego troskliwość i opiekuńczość, o jakiej mówiła matka chłopakowi; chcąc, żeby ten zawsze jakoś pilnował swojej młodszej siostry, z którą nieraz miał, ma i będzie miał na pieńku.

Gdy Gregory osiągnął osiemnaście lat, matka Gregory’ego miała wypadek samochodowy przy czym w trybie natychmiastowym trafiła do szpitala. Niestety, ale krwotok wewnętrzny swoje zdziałał i nie udało się odratować kobiety, w wyniku czego Greg stał się pół-sierotą, która jeszcze bardziej odreagowywała na zabawach. Steven za to pracy oddał się od razu, że jego syn był pewien, iż gdyby była możliwość zawarcia sakramentu małżeńskiego z zawodem, zrobiłby to bez wahania. Coraz rzadziej był w domu.

Gregory po pewnym czasie kłótni z ojcem, który po raz kolejny zmienił siedzibę swojej firmy, miał już kilka postanowień. Zaczął uczęszczać na Uniwersytet Brytyjski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz