Fitzgerald
Just Annie
Remember that.
10.08.1990
Melbourne, Australia
Urodzona w piątek... Dziesiątego.
Śniadanie
Budzisz się do życia tylko raz, jeśli masz szczęście, jeśli nie - nawet kilkakrotnie. Nikt ci tego przecież nie życzy. Ja do życia obudziłam się dziesiątego sierpnia, pół godziny po mojej siostrze bliźniaczce - Sophie Anne Fitzgerald. Drugi raz nastąpił, kiedy wybudziłam się z dwuletniej śpiączki ze sporymi lukami w pamięci, co nie zmieniło faktu, że żyłam tak, jak przedtem. Dalej nieostrożna, nieposkromiona śmieszka, niebojąca się niczego. Nie znałam i nadal nie znam słowa strach. Rozpoczęłam życie po raz drugi w wieku osiemnastu lat i od razu wyjechałam do Wielkiej Brytanii, aby ujrzeć królową z bliska... God save the queen! Zdawałam się krzyczeć, ale to była tylko wymówka. Ukrywając przed rodzicami fakt, że złożyłam papiery na londyński uniwersytet, rozpoczęłam zwiedzanie stolicy, narobiłam mnóstwo zdjęć i codziennie udostępniałam je na facebooku, aby pokazać opiekunom i siostrze jak dobrze się bawię. Bo przecież tak było, prawda?
Wypadki chodzą po ludziach. Wypadki są moją specjalnością. Potrafiłam obudzić się cała potłuczona tylko dlatego, że lunatykuję, że nie potrafię spać spokojnie, bo co noc męczą mnie koszmary, bo co noc widzę urywki z wypadku, w którym zostałam ofiarą. A ile razy mama powtarzała, żeby nie przechodzić na czerwonym świetle? Niezliczoną ilość razy. Uczyła mnie przecież tego od dziecka. Sophie również. Dlaczego więc tylko ona została na chodniku, kiedy ja pełna entuzjazmu wbiegłam na przejście i w jednej chwili zostałam potrącona przez bus dostawczy, plackiem lądując na nagrzanym asfalcie. Głupia, przemądrzała i zawsze mająca swoją rację, piętnastolatka. Właściwie... Nic się nie zmieniłam. Urosły mi piersi i zaokrągliły bioderka, czego płaska jak deska Sophie mi zazdrości.
Lunch
Lubisz lunch? Lubisz w okolicach południa siadać z bułką lub sałatką, na jednej z ławek w parku lub na rzeką? Ja nie lubię. Nie jadam śniadań, nie jadam brunchy i lunchy. Dla mnie najważniejszym posiłkiem dnia jest obiad. I mięso. Bez mięsa chodzę markotna i zarozumiała. Taka pyszałkowata, mała dziewczynka. Ale nie o tym chciałam mówić. Po pierwsze, jestem studentką. Rodzice zrozumieli moją obawę, że bez wiedzy będę nikim i zezwolili na studia w Anglii, co gorsza - przysłali za mną moją siostrę, która z tego faktu jest cholernie niezadowolona. Studia rozpoczęłam w wieku dziewiętnastu lat, obecnie jestem na trzecim roku psychologii klinicznej, w przyszłości chcę rozpocząć również studia medyczne, aby zostać psychiatrą i pomagać ludzi. Na chwilę obecną przechodzę staż, w prywatnym gabinecie dr Stanleya Pattinsona, terapeuty małżeńskiego. Podoba mi się to. I chyba nigdy nie chcę mieć męża. Sam seks mi wystarczy. Tak sądzę.
Dlaczego psychologia a nie pedagogika, prawo lub dziennikarstwo? Bo wszystko inne mnie nudzi, bo wszystko inne jest oklepane, a umysł człowieka, jego reakcje, jego możliwości nie są jeszcze do końca zbadane. Kto wie, może w swojej zarozumiałości, dokonam czegoś wielkiego? Dr Fitzgerald - innowacja w dziedzinie psychiatrii i psychologi klinicznej.
Chodź, usiądź na mym miękkim fotelu. Chodź, oprzyj wygodnie głowę. Chodź, wiedz, że cię wysłucham. Chodź i mów. Mów o wszystkim. Mów o niczym. Nie patrz na mnie. Mów.
Obiad
Mięso. Ponoć w wieku nastoletnim miałam fobię - bałam się mięsa. Kiedy ktoś na talerz położył mi stek, widziałam krówkę, kiedy ktoś przygotował błotnistą potrawkę z królika, widziałam jak ten kica na półmisku i skupie sobie zieloną trawkę. Ponoć zaprowadzono mnie do psychologia, ponoć miałam terapię, ponoć nie byłam normalna. Wątpię. To cały świat jest pojebany. Jeśli chcesz, żebym cię polubiła, musisz wiedzieć, że jestem głodomorem, ale nie jem przed godziną czternastą. Nie, nie robię tego specjalnie. To mój organzim zażyczył sobie takiego rozkładu. Wolę mu się nie przeciwstawiać. Ty też tego nie rób, tylko zabierz mnie na dobry obiad w okolicach piętnastej. A kto wie, może dostaniesz słodkiego całusa w policzek. A kto wie, może następnego dnia zaproszę cię na kolację. I uwaga, przygotuję ją sama.
Tak! Kocham jeść, ale kocham również gotować. Jem i gotuję. Właściwie, powinnam mieć swój program kucharski na youtube, ale nie mam kamerzysty, stylisty i reżysera. A szkoda. Byłabym niezła. Jestem skorą do wygłupów młodą kobietą, która nie odmawia imprezom, nie odmawia też dobrej książce, butelce półsłodkiego wina, paczce papierosów i miłemu towarzystwu. Kobiet lub mężczyzn. Ku niezadowoleniu rodziców jestem biseksualna. Po wypadku przyprowadziłam do domu dziewczynę. Dobra dupa. Ale im się nie podobała. Może nie lubili rudych...
Umiem też śpiewać, ale żadnego instrumentu się nie tykam. Jestem niezdarą, niszczę wszystko, co wpadnie mi w ręce. Jestem totalnym przeciwieństwem mojej siostry bliźniaczki i naprawdę nie mam nic przeciwko lekkiemu bałaganowi, który towarzyszy mi w naszym małym mieszkanku. Z akademika wyprowadziłam się przed wakacjami i dzięki hojności rodziców mogłyśmy wynająć niewielki lokal, czego cholernie żałuję. Kocham Sophie, ale jej nie znoszę, a ona nie znosi mnie. Woda i ogień nie będą ze sobą współgrać, jeśli ich się nie ujarzmi. Spokojna ciecz i rozjuszony, płomienny żywioł. Ku mojemu zaskoczeniu, polubisz nas obie. Za uśmiech. Identyczny uśmiech, który potrafi czarować, uwodzić, kusić i rozbawiać. Nigdy nie wątpiłyśmy w to, że jesteśmy boskie.
Kolacja
Miniesz mnie obojętnie na ulicy. Nie uważam się za piękność, która powala z nóg, ale jestem dość atrakcyjną kobietką, a przede wszystkim - pewną siebie nieobliczalną wariatką. Lubię zakręcić tyłeczkiem i wzburzyć swoje ciemnobrązowe, falowane oczy. Lubię dodać sobie centymetrów obcasami lub koturnami, bo przecież metr sześćdziesiąt to niewiele, prawda? Lubię też swoje szare ślepia, Sophie ma identyczne. Ktoś mi powiedział, że moje oczy są chłodne, ale ja się z tym nie zgadzam. Emanuje z nich ciepło i radość z życia. W końcu, mam za co dziękować, prawda?
Ubrana w to, co lubię, przemierzam londyńskie ulice i kampusowe dróżki. Ubrana w zwiewną sukienkę lub obcisłe jeansy i top, podkreślający kształty mknę nad rzeką, rozmarzając się i kompletnie zatracając. Moja blada cera, jak się okazuje, dzięki zbawiennemu wpływowi słońce, lekko usłana piegami nie jest taka okropna, jak mogłoby się wydawać.
Dobra, dobra. Możesz do mnie zagadać.
POSTY
No, Annie wyszła, jaka wyszła. Widziałam ją trochę inaczej, ale w sumie większość wyjdzie w praniu. Mordki użyczyła Anna Christine Speckhart. Zapraszam do wątków i powiązań - wbrew pozorom Annie nie gryzie. Czasami się tylko zapomina.
[Anne ♥ Bądźmy oklepani i dajmy coś nieopodal BU. Są wakacje, ale zawsze jakieś papierzyska się donosi (takie widzimisię) :>]
OdpowiedzUsuńRowan się mijał. Jak zawsze. Kiedy tylko usłyszał od siostry, że ojciec ma zamiar go odwiedzić - pięć minut nawet nie minęło, a chłopak z ospałego wczorajszego osobnika, wydawał się być kimś nowym - pobudzonym, ubranym i gotowym do ewakuacji ze swojego mieszkania, co także uczynił.
OdpowiedzUsuńMoże i nieco dramaturgii tutaj wprowadzono, aczkolwiek Gregory nie miał jakiejkolwiek ochoty na rozmawianie ze Stevenem, który i tak posiedzi niecałą godzinę, a następnie pojedzie w kolejną delegację, wymawiając się pracą i zarobkami, jakie w pewnej części idą na dwójkę jego dzieci.
Do głównej części Uniwersytetu szedł jedynie po to, by odnieść drugą część papierów ubezpieczeniowych, a raczej ich kolejną kopię. Że też sobie pracujący tam ludzie przypomnieli, iż w połowie kwietnia zawieruszyli jego papiery świadczące o możliwości starania się o odszkodowanie za wypadek tudzież utratę życia! Gorzej byłoby w chwili, gdy taka dokumentacja byłaby mu potrzebna teraz, zaraz, już! Wtedy to musiałby albo biegać z oryginałem, który był rzeczą świętą, by gdzieś skserować albo dać komuś go do ręki, co niezbyt słuszną decyzją było.
Akurat osoba za potrzebująca owego skrawka papieru znajdywała się na piętrze, to lenistwo wzięło nad nim górę i wszedł do windy.
Zdziwił się czyimś głosem, potem stopą wetkniętą między drzwiami dźwigu, a potem tylko poczuł chwilowy i niemiły ból w okolicach krzyża, gdy uderzył wymienionym miejscem w metaliczną obręcz.
- Na dzisiaj fanek mi starczy. - mruknął z rozbawieniem, niezbyt zwracając uwagę na to, do kogo się odezwał.
Ot, humor jakimś tam miał.
[A dziękować, dziękować. O, a ja tu widzę pannę Speckhart <3 Jak najbardziej mogą pracować w jednym sklepie, przynajmniej będzie miłe towarzystwo, czyż nie? ^^]
OdpowiedzUsuńOlivier Coyne
[To ja może na razie poczekam, aż zaczniesz ty, chyba, że moja wena wróci i zechce mi się coś naskrobać ;)]
OdpowiedzUsuńOlivier Coyne
[wątek na zgodę? :*]
OdpowiedzUsuńJeszcze ona mi wciąż tę koszulę miętosiła! Rowan miał pojęcie, że jego uroda potrafi spowodować, że kobieta zawiesi na nim oko, bo dbał o siebie. Nie, nie chodzi tu o cotygodniowe wizyty u kosmetyczek w salonach odnowy biologicznej. Jedyne, co było jego metroseksualnym posunięciem to masaże czy też fryzjer.
OdpowiedzUsuńTak to siłownia, choć preferował pływanie i piłkę nożną, w co można wliczyć bieganie. Jakoś musiał zagospodarować ten czas, bo wbrew pozorom - jego kierunek nie wydawał się być taki wymagający. Może w chwilach, gdy wykładowcy wspólnie zadecydowali, by uczniowie robili projekty, referaty i kolejne szkice, a te ostatnie szły Gregowi na ocenę celująco. W końcu podglądanie, co też matka robi, będąc pochyloną nad biurkiem i czasem biorącą chłopaka na kolana (choć później siedział grzecznie obok) nauczyło go co nieco. Jeszcze wracał do drugiego rodzinnego domu, gdzie gabinet kobiety był zamknięty na cztery spusty, a jedynie Greg miał odwagę wejść do pomieszczenia.
Jakoś niespecjalnie się dziwił zachowaniem dziewczyny. Co czwarty Londyńczyk miał zwariowane pomysły - zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie.
- Na biuście, gatkach czy kartce? - spytał, uśmiechając się z rozbawieniem, choć nie kwapił się do tego, by sięgnąć po długopis, jaki dziewczyna szukała.
Na pewno to zdjęcie wybiło go z pantałyku, bo mimo że wiedział, iż to są żarty, to już było to co najmniej dziwne, choć i to jest trudno określić.
[Oj tam krótko, aż tak źle nie jest :)]
OdpowiedzUsuńSzczerze? On nigdzie nie musiał pracować. Gdyby tylko chciał, mógł żyć z pieniędzy rodziców, którzy przecież tak kochali swojego synka, że zrobią dla niego wszystko. Tylko skoro go tak kochali to dlaczego go nie wychowywali? Dlaczego to jakieś obce baby musiały go pilnować dzień w dzień? Ach, no tak, musieli zarabiać. Ale Ollie już dawno zorientował się, że oni wcale nie pracują. Nie siedzą w swoich biurach i nie zapierdalają jak mrówki. Nie, a gdzież! Oni tylko łażą po tych pierdolonych bankietach, kolacjach i imprezach dla bogatych i szanowanych, gdzie dla Oliviera miejsca nie ma. Jeszcze, bo przecież ojciec chce mu wszystko oddać. Tylko, że to nie dla niego. On nie umie zarządzać firmą. Szkoda tylko, że pan Coyne o tym nie wie, bo przecież nie ma czasu dla swego pierworodnego syna.
W każdym bądź razie, Olivier spokojnie mógłby nie pracować. Tylko, że chciał. Bo co innego miałby robić podczas dni wolnych od wykładów? Zresztą, była to dość przyjemna praca. Ot, stanie za ladą w sklepie muzycznym, gdzie było naprawdę mało klientów, toteż dość często mógł sobie siąść na dupie i przesłuchać kilka płyt pod rząd. I właśnie to robił teraz. Bo skoro nikogo w sklepie nie było to przecież on nie będzie stał jak głupi za ladą i czekał aż ktoś przyjdzie. Toteż zaszył się w jakimś kącie z kilkoma wyszperanymi płytami, tylko co jakiś czas zerkając na wejście czy przypadkiem nikt nie wszedł. A kiedy zerknął na drzwi po raz setny, zauważył w nich przemoczoną Annie. Mimowolnie wyszczerzył zęby w uśmiechu, zdejmując z uszu słuchawki i wstał ze swojego miejsca, podchodząc do dziewczyny.
-Parasolki nie miałaś? - spytał z rozbawieniem, opierając się o ladę, która znajdowała się teraz za nim.
Olivier Coyne
Przy wyjściu z windy, rozłożył ręce w bezradnym geście.
OdpowiedzUsuń- Jestem studentem i muszę oczy nacieszyć. - odparł na swoje usprawiedliwienie z niejakim uśmiechem, nawet szarmanckim.
Nie był zdesperowany, by każdej dziewczynie zaglądać w dekolt. Potrafił utrzymać oczy na odpowiedniej wysokości, nie wędrując ślepiami w tamto miejsce, a że miał złożyć autograf no to zawsze jakoś trzeba było zrobić w odpowiednich miejscach.
- O tyłek już się nie przyczepiłaś. - zauważył słusznie, nieco mrużąc oczy i starając sobie przypomnieć twarz dziewczyny, bo wiedział, znał ją, ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć.
A to nawet dziwne, bo mu się zdarza zapamiętać energiczne osoby, które urodą grzeszą. I to bardzo, o!
Machinalnie zerknął na plik papierzysk, które akurat otworzył z tej całej ciemnej teczki, jaka skrywała w sobie wiele dokumentacji. No, godna określenia jako teczki wykładowcy, taki neseser, aczkolwiek bez rączki i metalowych zapięć czy też zamków na obracany kod.
- Idioci zawieruszyli dokumenty, więc trzeba się pofatygować, bo sami tego nie zrobią. - wyjaśnił, wzruszając ramionami, a ten fakt niezbyt go zadowalał.
Już słyszał śmiechy pracujących w odpowiedniej sali kobiet, które radowały się przerwą. Chyba i tak nikt im nie przeszkadzał, więc mogły sobie pozwolić na pogaduszki.
Zapukał w drzwi, które i tak były otwarte, przy czym od razu spotkał się ze spojrzeniem jednej z kobiet. Ta sięgnęła palcem wskazującym do łuku okularów, jaki umieszcza się nad mostkiem nosowym i nieco komicznie osunęła go w dół, jakby chciała się dowiedzieć, co też go tutaj przywiało.
Dokładnie. On nie mógł narzekać na brak kobiet w jego obrębie. Zawsze jakoś się tu i tam napatoczyły, co nie oznacza, że chwytał się za każdą, byleby tylko zdobyć miano zdobywającego, kogo tylko chce. Chociaż mógłby i tutaj czasem skromność idzie, za przeproszeniem, w pizdu, jeśli to tak ładnie, ale i dosadnie określić.
OdpowiedzUsuńJeśli sama uwydatniła piersi, to już nie jego problem, że chwilowo oczy chłopaka zawiesiły na nim swoje spojrzenie. Najwidoczniej, chciała sprawić przyjemność jego malachitowym tęczówkom, bo na twarzy wykwitł delikatny półuśmieszek.
Na ogół każdy miał swój fetysz. Chociażby Rowan, który wielbił całować szyje i obojczyki. Także nie spoglądał jakoś na tyłek, bo niektóre to potrafiły może i być dość spore, aczkolwiek wyglądało to czasem obrzydliwie, a wcięcie w talii jednak było dla chłopaka tym czymś, więc głównie tym dziewczyny mogły u niego zyskiwać kolejne plusy.
Te kobiety to naprawdę były nieprzyjemne. Wymawiały się ciężką pracą, choć chłopak widział, że na ekranie jednego z monitorów widniała zielona plansza pasjansa, a u drugiej krzyżówka leżała na biurku. Taka ciężka robota, naprawdę.
Im szybciej ich wygoniły tym było dla chłopaka lepiej; przynajmniej nie musiał sterczeć godzinę, by to załatwić, bo one teraz tylko skserowały dokumentację i na oczach chłopaka wsadziły ją do odpowiedniej zakładki z jego aktami.
I gdy spojrzał na dziewczynę to niemalże od razu wiedział, kto to był. Fukał na nią kilka razy, ale w chwilach, gdy widywał z nią Jamie, która dość niekorzystnie się przedstawiała. Wtedy to Greg robił młodszej siostrze wyrzuty i psioczył na nią, dość niemiło, przez co raz, przez jedną starszą kobietę, został uznany za szowinistę, który za grosz nie ma szacunku do kobiet. Wtedy to sam puścił inwektywę do tej staruszki, by mu dała spokój.
Nienawidził, gdy ktoś się wtrącał w nieswoje sprawy.
- Mógłbym, ale nie teraz. Muszę coś załatwić, więc za najbliższe dwie godziny będzie szansa, Anne. - odparł, posyłając dziewczynie uśmiech, jakby sobie oprzytomniał jej imię. Wypowiedział jej dość niepewnie, bo coś mu świtało we łbie, że ona ma jeszcze bliźniaczkę, która nazywała się inaczej, a czasem zdarzało mu się pomylić imiona.
Otworzył przed nią te wrota, wypuszczające ich na zewnątrz i aż odetchnął z ulgą, czując świeże powietrze.
On natomiast nie. Zamiast skierować się do swojego mieszkania, pokierował się najpierw w stronę domu rodzinnego, który równie dobrze mógłby zostać określonym jako pensjonat. Przybywał do niego do czterech razy w tygodniu, najczęściej przesypiając noce w weekendy, gdy to Steven miał szansę siedzieć i spędzić czas ze swoimi dziećmi, choć i w związku z tym było to dla mężczyzny trudne.
OdpowiedzUsuńGregory był przyzwyczajony do takich zachowań ojca, choć nieraz miał ochotę wygarnąć mu to wszystko, to dawał sobie spokój. Zdarzało się to, gdy Jamie nie było w domu, bo ta to zawsze musiała gdzieś wybyć. Oczywiście, że była bardziej, powiedzmy, akceptowana przez ojca, taka jego córeczka, aczkolwiek Steve doskonale zdawał sobie sprawę, że Greg jest znacznie odpowiedzialniejszy i przyziemny w swoim życiu.
Załatwił to, co miał załatwić, czyli odnaleźć odpowiednią dokumentację, wziąć jakieś arkusze z pracowni Elizabeth i wracał do swojego lokum, gdzie to posiedział chwilę, zjadł coś i zaczął się przygotowywać do wyjścia.
Ot, mimo że miał do wyboru, żeby spędzić czas w łóżku, odsypiając lub oddając się relaksowi z nawiązką muzyczną to także perspektywa spędzenia czasu w chlorze i zimnej wodzie w takie upały wydawała się być optymalna.
On akurat nie gnieździł się w metro czy autobusach; już sam wiedział, od samego początku, że auto będzie priorytetem ciemnowłosego i tak też było. Dlatego zaparkował na parkingu nieopodal basenu i przeszedł z torbą przewieszoną przez jego ramię na teren pływalni, gdzie to pilotki odbijały niczym lustro odbicia przechodzących osób. Zazwyczaj wtedy był rozbawiony, bo niektórzy nie zwracali uwagi na to, że chłopak widzi jak machinalnie przeglądają się w jego okularach. A te jeszcze były przez niego wielbione, bo to stare pilotki, gdzieś z lat siedemdziesiątych, gdzie boki skłaniały się ku środkowi i było zgrubienie na łuku. Prawdziwe okulary.
Pojawiwszy się w spodenkach kąpielowych, po drodze chował kolejne ubrania i dostrzegł wtenczas napotkaną Anne, na której widok się uśmiechnął. A że okulary sprytnie zakrywały jego oczy, bezpardonowo przesunął wzrokiem po jej sylwetce, stawiając torbę nieopodal torby dziewczyny. Szkła uchował w twardym opakowaniu, a następnie skierował się wzdłuż brzegu basenu, śledząc przez niedługi moment dziewczynę, by w końcu znalazłszy się za nią i będąc tak bezczelnym, uchwycić ją w talii i wskoczyć do wody, gdzie była głębokość największa.
Pewnie dlatego Jamie była wobec niego taka pyskata i na ogół roztrzepana, skoro - jak Greg pamiętał - słyszał tylko coś o wyjściu z Anne lub innymi dziewczętami. Także i chłopakami, aczkolwiek... nawet jeśli był starszym bratem i wypadało jakoś się zachować, to chwilowy adorator siostry był jej adoratorem i się do tego nie wtrącał. Ona mówiła co innego i on mówiłby co innego, więc trudno było stwierdzić, kto mówi prawdę.
OdpowiedzUsuńDo czasu Greg by nie ingerował. Dopiero wtedy, gdy nadarzałyby się coraz częstsza problemy i jakieś niedogodności. Póki co, spotkał się z tym tylko raz.
Tak zawsze było. Czy to domówka, czy wyjazd całą grupą na plażę, czy spotkanie w (nie)krytym basenie albo nad jeziorem (choć z tym można byłoby się wykłócać) - człowiek, a w tym przypadku najczęściej dziewczyny, musiał być pewien, że zostanie zaskoczony, ktoś go wrzuci do wody. Owszem, było to na swój sposób nieprzemyślane, ale ubaw był. Gorzej, jak ktoś telefon miał przy sobie, choć wtedy cała grupa, która wpadła na ten pomysł, potrafiła zrekompensować to wszystko.
Wynurzył się zaraz po dziewczynie i zamachnął się ręką tak, by strumień wody trzasnął spod jego ręki na jej twarz.
- Nie marudź. - oświadczył z entuzjazmem w głosie, przepływając na bok, żeby słońce nie raziło go w oczy - Są ratownicy i jeszcze ja zdążyłbym cię wyciągnąć. - dodał z pewnością siebie w głosie, wskazując na dwójkę mężczyzn siedzących na wysokich krzesłach, skąd mieli doskonały widok na zbiornik wody. Już nawet nie wspomniał o kanciapie, z której co rusz wychodził jakiś pracownik.
[Witam. Masz moze jakiś pomysł na wątek? :)]
OdpowiedzUsuńNo tak, nagrody za najlepszego pracownika na pewno by nie dostali. Nie raz i nie dwa ganiali sobie po sklepie jak dwie małpki i się wygłupiali. Kilka razy nawet zrzucili jakieś płyty, które na szczęście się nie popsuły, więc grzecznie je poustawiali i udawali, że nic się nie stało. I choć ich szef wiedział, że w czasie pracy robią rzeczy, których nie powinni, jakoś przymykał na to oko, dopóki nic złego się nie dzieje. Na szczęście jak do tej pory nic takie się nie stało, więc dalej się wygłupiali, kiedy mieli taką możliwość.
OdpowiedzUsuń-To powinnaś sobie jakąś sprawić - mruknął, po raz kolejny lustrując ją od góry do dołu, by po chwili wyszczerzyć zęby w szerokim uśmiechu.- Chociaż może lepiej nie. Dzięki temu, że jesteś mokra mam o wiele przyjemniejsze widoki - zaśmiał się głośno, machinalnie przeczesując dłonią swe włosy, które już chyba trzy dni grzebienia nie widziały.- Czekaj, co proszę? O nie, nie. Nie ma mowy. Moja koszulka zostaje na miejscu. Będziesz musiała paradować w takim stroju. Ewentualnie możesz też pożyczyć jedną z logo sklepu, których i tak nikt nie używa - powiedział, brodą wskazując na zaplecze, gdzie powinny leżeć bluzki.
Olivier Coyne
[to samo mogłabym tu wpisać ^^ jakiś pomysł na wątek/powiązanie?;)]/Robert
OdpowiedzUsuńNajśmieszniejszym było, gdy każdy wiedział, że dana dziewczyna przespała się z całym akademikiem, wykładowcami i napotkaną osobą, a żąda bycia szanowaną. Niech będzie, ale nie w tej kwestii. Nie mogła wymagać od ludzi szacunku, skoro samej siebie nie szanowała. Poza tym świadomość, że Gregory miałby pójść do łóżka z dziewczyną, która między nogami gościła znacznie więcej penisów niż liczy sobie jedno małe miasteczko, było zbyt przerażające i zniesmaczające. Wolał zrezygnować.
OdpowiedzUsuńOwszem, lubił te jedno nocne przygody i znajomości, ale też nie było tego na umór. Nie naciskał, nie miał potrzeby znalezienia sobie każdego dnia i nocy partnerek.
Siebie też szanował!
- Raczej tak, ale jak będziesz tak mnie całować to nie będę miał siły. - mruknął w rozbawieniu. Nie był przyzwyczajony, żeby ktoś go ciągle całował po policzkach, a ona sobie postawiła chyba za punkt honoru, by wycałować dzisiaj jego lice niejednokrotnie.
- Poza tym, wolałabyś tamtego - i wskazał podbródkiem na ratownika, na którego spoglądała. - Widziałem, jak na niego patrzysz, a wbrew pozorom, wasze spojrzenia i nasze są dosyć podobne. - dodał z uśmiechem, by zaraz siłą ściągnąć dziewczynę tak, by na moment zanurkowali.
No oczywiście, że próba morderstwa tu jest!
Och, jeśli chciała z niego zrobić roślinkę to proszę bardzo! Po co Gregory miałby przeżyć! Poza tym, do czterech minut człowiek jest w stanie wytrzymać. A jak pływa przez kilka lat to nie powinno to stanowić dla niego aż tak ogromnego problemu, prawda?
OdpowiedzUsuńWięc kotłował się pod jej rękoma tylko machając nogami, coby utrzymać się na odpowiedniej wysokości. Jak na razie, nie sprawiało mu to problemu, więc chwilę jeszcze tak swobodnie się zachowywał. Dopiero w momencie, gdy było mu nieco ciężej, sięgnął rękoma do drobnych dłoni Anne i ściągnął je siłą ze swoich barków, wynurzając się i biorąc haust powietrza.
- W basenie jest równouprawnienie. - stwierdził, gdy dziewczyna się zdążyła wynurzyć. Ciała niemalże tracą swoją ciężkość o siedemdziesiąt procent.
Równie dobrze, on mógłby coś wymyślić w ramach zemsty, aczkolwiek nie miał ochoty się bawić niczym dziesięcioletnie dziecko, którego rodzice wypuścili z domu bez opieki. Gregory już swoje lata miał i musiał przyznać, że niektóre zachowania wciąż w nim pozostawały to i tak wydoroślał i stał się mężczyzną: odpowiedzialnym, obowiązkowym i samodzielnym. Takim, jak matka właśnie chciała, żeby był.
Och nie, nie, nie, nie! On nie był taki Pan Dorosły i Rozważny, bez przesady. Gregory po prostu czuł się już odpowiedzialnym mężczyzną, który nie powinien tak beztrosko podchodzić do wszystkich spraw, jak to robił przed kilkoma laty. Owszem, były żarty, głupie, koleżeńskie kawały, ale większość zaczynała mieć z każdą chwilą umiar i pewien dystans.
OdpowiedzUsuńMożna rzecz, że to zapewne zaczęło się zmieniać po śmierci jego matki. Bowiem, Steven wyjeżdżał coraz więcej, a Jamie opiekował się Gregory, choć nie było to tak, że ją zaprowadzał tu i tam. Pilnował, żeby czasem nie odpierdoliła czegoś, co nie powinna, bo on nie miał zamiaru jej pilnować do końca życia, tylko teraz trzymać na niej oko, nawet jeśli nie była o wiele od niego młodsza.
Miał sylwetkę, a co! Były mięśnie i była siła. Nie było to nic sztucznego, nie był napakowany sterydami, które po latach nie-ćwiczenia opadały niczym mięśnie piwne, tworząc wyboisty brzuch, zwisający nad skórzanym paskiem spodni. Wszystko tworzyło się powoli, siła roboczą, której nie musiał uprawiać. Głównie nadrabiał to podczas prac sezonowych na budowlach lub wspomaganiu we wnoszeniu mebli innych cięższych rzeczy. Nie musiał pracować, choć powoli do tego dążył, by nie być zależnym całkowicie od portfela ojca.
Podpłynął do dziewczyny tak, że jego tors znajdywał się między jej kolanami, na które wsparł swoje ramiona, splatając przy tym dłonie. Zadarł jeszcze głowę do góry i chuchnął dwa razy w jej włosy, jakie napatoczyły się na czubek nosa chłopaka.
- Trzydziestu lat nie mam. - odrzekł z uśmieszkiem, nieco cwaniackim, ale zarazem życzliwym.
Nikt nie chciał się wiązać z osobą, która by się znudziło lub której by się znudziło. Zawsze trzeba było znaleźć złoty środek, co było nie lada wyzwaniem, ponieważ można było się trudzić i trudzić, a przez długie miesiące, a nawet i lata, było bez efektu. Jakiegokolwiek.
OdpowiedzUsuńZ Rowanem było ciężko, bo on się nie dawał owinąć wokół palca w trybie natychmiastowym. Wymagało to czasu i cierpliwości, więc w jakiś sposób można było to uznać za jakiś niespisany test, o którym nawet on nie miał pojęcia.
Także przekładanie swojego partnera nad przyjaciół było pewną przesadą. Nie, żeby od razu on zakładał, że w związku nic się nie uda, aczkolwiek kilkuletnia przyjaźń wzbudza pewien sentyment nie do zniszczenia. Nie powinno się czegoś takiego zaniedbywać na rzecz ukochanej nam osoby.
Po prostu trza odnaleźć ten środek i już.
On zaśmiał się gardłowo, kręcąc delikatnie głową.
- Bo mężczyzna nie może ukazywać emocji i się cały czas cieszyć. - oznajmił z powagą głosie, przy czym wydawała się ona być chłodna z jego niskim tonem. - I nam zmarszczki nie pasują. Nie teraz. - dodał jeszcze, wykonując okrężny ruch głową, przy czym mogła dziewczyna usłyszeć, jak pewne kręgi przeskakują z przyjemnością dla Grega.
- Nie przesadzaj. - mruknął, kręcąc głową.
OdpowiedzUsuńNo teraz pojechała po całej bandzie. Czy on był aż takim ponurakiem, który nawet na jedną trzecią sekundy nie uchyli kącików wąskich ust? U niego to aż tak się nie sprawdzało, choć miał mniej zmarszczek, co nie oznaczało, że ten chłopaczyna to na jakieś zabiegi upiększające popędza.
Opuściwszy ramiona z jej ud, odbił się od ścianki, odpływając na plecach kraulem i nieco zamaczając głowę tak, że głuchota otumaniła jego osobę; jedynie słyszał stłumione krzyki i śmiechy, gdy przecinał szerz pływalni.
Zatrzymał się na chwilę na przeciwległym brzegu, opierając się plecami o chłodną, kafelkowaną ścianę i przesunął dłońmi, na której ujawniały się żyły, po twarzy, ścierając wodę, by chlor nie szczypał go w oczy.
Wyszedł z basenu, obchodząc go i podszedłszy do dziewczyny, ukucnął za nią, opierając delikatnie palce na jej kruchych ramionach.
- Będę musiał się zbierać. W dokach masowa zabawa się rozpoczyna. - wyjawił nagle, pochylając się jeszcze bardziej i omiatając gorącym oddechem jej kark. - Jeśli chcesz to możesz przyjść tylko nie ubieraj się za ciepło. I tak będzie wystarczająco gorąco. To będzie chyba dwunasty dok, przy trzeciej alejce. - dodał jeszcze nim poszedł.
Zazwyczaj takie zabawy zaczynały się o dziesiątej wieczór, więc wielu studentów, osób pracujących (tych młodszych), jak i licealistów można było zobaczyć kierujących się na port, a raczej jego nieużywaną już część nad Tamizą. Doki były ponumerowane wręcz absurdalnie. Niby to trzynasty, ale tak naprawdę był drugi lub trzeci. Jeszcze ogromny plac, gdzie mieściły się same kontenery tworzące alejki. Jedna z nich doprowadzała do miejsca, gdzie była cała zabawa. Ot, kilka kontenerów ustawionych w kwadrat, jakieś blaszane zadaszenie, choć było przymocowane i na swój sposób bylo to ogromne, zamknięte pomieszczenie, które można było sobie chwalić chociażby dlatego, że to wyjść się przewietrzyć nad rzeką, to zapalić, to tańczyć i oddawać się rozkoszowaniu się alkoholami różnego rodzaju i poziomu oprocentowania.
Gregory nie miał daleko do tego miejsca, więc odpuścił sobie podjechanie samochodem tylko więcej wziął pieniędzy na taksówkę zarówno w jedną jak i drugą stronę, by w wygodnym odzieniu składającym się z bezrękawnika, którego dziury na ręce były poszarpane i sięgały do ostatnich żeber oraz spodnie jeansowe, których nogawki wetknięte były w cięższe buty typu martensów. Jeszcze papieros wetknięty między wargi i szedł sobie luźnym krokiem, witając się z dwójką znajomych, w stronę baru, gdzie przysiadł i zaczął delektować się alkoholem. Później jeszcze przystąpił do tańca z ponętną długowłosą dziewczyną, co jakiś czas omiatając oddechem jej ucho.
Gdy zabrakło mu świeżego tlenu, mężczyzna wyszedł z tego skupiska orgii tanecznej, odpalając kolejnego papierosa i oparł się wygodnie o jeden ze starych kontenerów, podkładając jeszcze pod tyłek jedną nogę, opierając ją o ściankę magazynu.
Facet jak facet - telefon, klucze, portfel i wszystko upchane w kieszenie spodni. Klucze i telefon na przodzie, a portfel z tyłu i wtedy później się dziwili, że to wszystko im gdzieś ginęło. Dlatego Greg nauczył się chować to do przodu, nawet jeśli nieco utrudniało mu ruch. No cóż, nie mógł jak kobieta nosić torebki, gdzie wszystko miałby pochowane, choć o wiele bardziej ułatwiłoby mu to wygodę, ale komfort byłby gorzej - bo musiałby ten materiał, ten bagaż pilnować, żeby nikt go z tego nie okradł, prawda?
OdpowiedzUsuńMogła zauważyć jego rozbawienie po trzęsących się ramionach i dymie wydobywającym się spomiędzy lekko rozchylonych warg, gdy raz po raz zaciągał się papierosem, chcąc "dotlenić" płuca na swój pokręcony sposób.
Darował sobie komentarz o nocnych przygodach z innymi partnerkami, gdzie to wyuczył się takiego swobodnego poruszania biodrami. Jeszcze by dziewczynę to obrzydziło, a one naprawdę były podatne na takowe słowa.
- To tak rzadko spotykane. - westchnął, strzepując z papierosa nadmierny popiół i znów przyciągnął filtr do swych warg - Sądziłem, że nauka jest dla ciebie ważniejsza. - dodał sarkastycznie, mrużąc przy tym oczy.
Ona chyba miała pojęcie, że on wiedział, ze ostatnią rzeczą, jakiej spodziewałby się po dziewczynie, będzie ślęczenie nad książkami, prawda?
[ a z wzajemnością ;p
OdpowiedzUsuńmoże być coś związanego z muzyką, albo z książkami, albo nawet jakieś zwykłe spotkanie w klubie, cokolwiek. Jestem otwarty na wszystko ^^ ]
[ aj noł, już go w coś wkręcasz, spoko xd rozumiem, że ja zaczynam? ;p ]
OdpowiedzUsuńUniósł wysoko swoje jasne brwi i spojrzał na nią z rozbawienie, kręcąc tylko głową z dezaprobatą. Tak, tak, jak zwykle nawiedziły go dziwne i dzikie myśli, którymi przecież musiał się podzielić, a jakże!
OdpowiedzUsuń-Ja wiem, że ty chcesz mnie rozebrać. Ba! Marzysz o tym od kiedy mnie zobaczyłaś. Ale tak tutaj? Teraz? - zaśmiał się głośno, zerkając przez ramię, aby zobaczyć jak dziewczyna znika za drzwiami niewielkiego zaplecza, gdzie zazwyczaj się chowali, kiedy nie było klientów. Może i nie było tam zbyt dużo miejsca, ale przynajmniej mieli wygodną kanapę i nie musieli siedzieć na twardych krzesłach, które powodowały ból kręgosłupa.
Kiedy dziewczyna wróciła ubrana w t-shirt, z którego zrobiła sukienkę, uśmiechnął się szeroko z aprobatą, lustrując dziewczynę swoimi szarymi ślepiami.
-Inne dziewczyny zzielenieją z zazdrości - powiedział, wciąż szczerząc swe zęby w szerokim uśmiechu i złapał dziewczynę za dłoń, aby okręcić ją kilka razy wokół własnej osi.
Olivier Coyne
[Dziękuję bardzo ; ) Ja właśnie jestem zauroczona SoLL, a szczególnie boskim Mattiasem, dlatego takie a nie inne nazwisko ^^ Masz ochotę na wątek?]
OdpowiedzUsuńEvelyn
[Astrid jest śliczna, Anna zresztą też:3]
OdpowiedzUsuń[ spoko, przeboleję, bo ładne zdjęcia wybrałaś xd ]
OdpowiedzUsuńNie przepadał za tłumami. Wprost nie cierpiał muzyki, która dudniła w każdym popularnym klubie. I szkoda mu było pieniędzy na te piekielnie drogie drinki. Ale coś powodowało, że niemal każdego wolnego wieczora do owych klubów powracał. Zupełnie odrywał się od swojej codzienności i na moment popuszczał wszystkie swoje hamulce. Nawet się uśmiechał i nawet potrafił być miły, zwłaszcza dla kogoś, kto go zainteresował i z kim prędzej czy później kończył w toalecie, czy w mieszkaniu. Lubił taki styl życia. Ustatkować się nie potrafił. Może nie chciał. Tak właściwie to po prostu nie mógł.
Dziś znów łokciami torował sobie drogę do baru w jednym z najpopularniejszych klubów. Ostatnio to w nim bywał i zawsze bardzo dobrze się bawił. Gdy wreszcie opadł na jedno z krzesełek, od razu zamówił dwa kieliszki tequili, co by się rozgrzać. Odpalił papierosa i dopiero po tych zabiegach, rozejrzał się dookoła, by uzgodnić gdzie tak właściwie był. Jego uwagę przykuła długowłosa brunetka, która siedziała tuż obok niego. Chwilę się jej przyglądał, bo wydawała mu się znajoma, aż w końcu dotarło do niego, że to z nią się ostatnio bawił. I wspominał to bardzo dobrze.
- Nie powinnaś być na parkiecie? - mruknął i spojrzał na nią z ukosa z lekkim uśmiechem na ustach.
[Tak, zgadza się. xD]
OdpowiedzUsuń[No cóż, byłoby miło jakby się w jakiś tam sposób poznały. Podrzucę pierwsze co mi przychodzi do głowy to jakiś park, albo obrzeża miasta. Nie mam dobrych pomysłów, chyba że Ty na coś wpadniesz.]
OdpowiedzUsuń[ A to dobrze, bo się nad nimi nie zastanawiałem xd po prostu miałem pewien wizerunek w głowie i te mi podpasowały. yyy... nie mam pojęcia xd ]
OdpowiedzUsuńCiężko mu było określić, jakiej muzyki właściwie słuchał. Wszystko zależało od jego nastroju. Od rocka, przez rap do chill outu - łykał wszystko. Zazwyczaj jednak sięgał po kawałki niszowe, przez co niejednokrotnie miał problemy ze ściągnięciem ich z internetu. Płyt niektórych wykonawców nie był w stanie nigdzie zdobyć. Za muzyką latynoską raczej nie przepadał i sam się sobie dziwił, że w ogóle kiedykolwiek w tym klubie się pojawił. Ale po kilku kieliszkach tequili melodie te już go nie denerwowały i przede wszystkim musiał przyznać, że przychodziły tutaj najpiękniejsze kobiety. A jak tańczyły! Nijak się do nich miały upijające się małolaty z londyńskich klubów, które puszczały się na prawo i lewo. I to mu się najbardziej podobało.
Roześmiał się i obrócił na krzesełku, by usiąść przodem do niej.
- Tak? - mruknął i pokręcił głową z rozbawieniem. - Ale jesteś pewna, że to o mnie chodzi? - uśmiechnął się łobuzersko i skinął na barmana, u którego zamówił jeszcze dwie kolejki dla siebie i następnego drinka dla dziewczyny.
[Ciekawy pomysł, ja mam zacząć, czy mogę liczyć na Ciebie?]
OdpowiedzUsuń[Mnie właściwie też, ale dopiero na tych wakacjach zabrałam się za całość, jestem na 19 tomie i szczerze mówiąc trochę przeraża mnie ilość kolejnych, ale się nie poddam ; ) Ja tam z kobiet ubóstwiam Sol, raczej nikt jej nie pobije <3 A co do wątku to zaproponujesz coś? Wtedy chętnie zacznę, nie lubię tak na spontanie, bez żadnego pomysłu.]
OdpowiedzUsuńEvelyn
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Dziękuję, jakoś z zaczynianiem u mnie od zawsze kłopoty... Ja wiem, większość działa według tej zasady, ale i tak dziękuję.]
OdpowiedzUsuń[U mnie cudów również nie będzie.]
OdpowiedzUsuńPierwszą cechą Coralie była obowiązkowość. Wakacje, nie wakacje, panna Court przybywała na czas do antykwariatu, czyli swojego miejsca pracy.
Zazwyczaj nie przybywało tutaj zbyt wiele ludzi, bo zamiast starych i wartościowych książek w pięknych, grubych oprawach, ludzie woleli kupić coś nowego, to samo tyczyło się mebli i zbiorowiska rzeczy najróżniejszych, po co przepłacać za coś starego. Court nigdy nie rozumiała tego toku rozumowania.
Coralie układała właśnie książki, kiedy usłyszała dźwięk dzwoneczka zawieszonego przy drzwiach. Zwróciła swój wzrok w tamtą stronę i jedyne co mogła dostrzec pomiędzy wypełnionymi półkami, to zarys kobiecej sylwetki. Dziewczyna odłożyła książki trzymane w szczupłych ramionach na bok i przecisnęła się między globusem, a regałem, chociaż z jej szczupłą sylwetką, nie było to więkrzym problemem.
-Dzień dobry – powitała dziewczynę i uśmiechnęła się wesoło. Nareszcie jakaś przerwa w ciszy która jej towarzyszyła. – Może w czymś pomóc? – zapytała, używając tym samym zwyczajowej, uprzejmej formułki.
[ Aha, ok xd ]
OdpowiedzUsuńNie był kinomaniakiem. Na telewizję w ogóle nie miał czasu. Na swoim koncie miał obejrzanych raptem kilka filmów, z których przeważały te od Woddy'ego Allena, Tima Burtona i skupiające się na starożytnych wojownikach, jak choćby "300". Z seriali obejrzał tylko dwa "Mad men" i "Spartacus". Tak, był ignorantem. Nie znał żadnych gwiazd z Hollywood. Ale jakoś niekoniecznie te braki mu przeszkadzały.
- A niby jak chcesz to zrobić? - uniósł z zaciekawieniem lewą brew, przyglądając się dziewczynie łobuzersko. Opróżnił kolejny kieliszek i nadgryzł cytrynę dla poprawy smaku. Uwielbiał to, szczególnie wtedy, gdy na koniec zaciągał się dymem z papierosa, tak jak teraz. Naprawdę niewielkie rzeczy potrafiły go uszczęśliwić.
- Chciałem się po prostu zachować jak angielski dżentelmen, ale ze anglikiem nie jestem, to mogło mi to nie wyjść tak jak powinno - powiedział obojętnie i strzepnął popiół do popielniczki. - Nie muszę upijać dziewczyn, żeby chciały ze mną spędzać czas - mrugnął do niej porozumiewawczo. Faceci dosypujący jakieś świństwa do drinków go śmieszyli. Tak jak i ci, którzy podrywali tylko ledwo trzymające się na nogach panienki. Dla niego to byłoby upokarzające.
[Mnie głównie pcha do przodu ciekawość jak to naprawdę z tym wszystkim było, no i czekam na objawienia Sol oczywiście. Pomysł dobry, już nawet wiem co z tym zrobić ;)]
OdpowiedzUsuńStuk, stuk, stuk...
Obcasy rytmicznie uderzały w grafitową posadzkę. Właścicielka tych hałasujących bucików przemierzała ten korytarz już nie raz, nie dwa. Doktora Pattinsona znała praktycznie od dzieciństwa, kiedy to jej rodzice pierwszy raz zapisali się do niego na terapię. Do przewidzenia było, że z pozoru idealne życie kiedyś się popsuje. I chociaż od kilku lat pozornie państwo Meiden nie myśleli już o rozwodzie, to ich najmłodsza pociecha nadal od czasu do czasu odwiedzała poczciwego doktorka, jak zawsze o nim myślała.
Psycholog jej imponował, podziwiała jego upór i żelazną wolę, kiedy na siłę (jej zdaniem) starał się pogodzić te wszystkie skłócone pary. Dzisiaj jednak nie przyszła na zwykłą pogawędkę. Miała do mężczyzna kilka pytań, na które sama nie potrafiła odpowiedzieć, a na które odpowiedzi miały pojawić się w najnowszym wydaniu marnej gazety dla kobiet, w której aktualnie pracowała. Miała szczęście, bowiem nikogo w poczekalni nie zastała, więc od razu skierowała się do drzwi gabinetu.
Puk, puk...
Nie czekała nawet na zaproszenie, od razu otworzyła drzwi, szybko zamykając je za sobą. Nie zauważyła nawet, że w gabinecie jest tylko młoda dziewczyna.
- Dzień dobry panie dok... - ucięła, gdy wreszcie zorientowała się, że naprzeciwko niej siedzi nieznana jej brunetka.
Niebieskie oczęta zmrużyły się nieco, kiedy tak czerwonowłosa uważnie przyglądała się 'obcej'. Do głowy jej nawet nie przyszło, że to kolejna studentka, która właśnie u jej kochanego pana doktora pobierała staż.
Evelyn
[ Już dawno powinnaś się w nim zakochać, ale widzę, że i u ciebie ta sama piękność ^^]
OdpowiedzUsuń[Czyli darcie się podczas szukania ich nie poszło na marne? Teraz to do reszty będę mordkę cieszyła. I współczuję Annie. Posiadanie siostry to zło wcielone :c]
OdpowiedzUsuńJedną z zalet, jakim był jego kawalerski stan, był fakt, że nikt nie zmuszał go do oglądania tych wszystkich parszywych romansideł. Niejednokrotnie słyszał od swoich kolegów żale dotyczące ich kobiet, które wyciągały ich na kolejne premiery kinowe, albo po raz enty kazały im oglądać "Dirty Dancing", "Moulin Rouge" i te inne świństwa. Był cholernym szczęściarzem, że jego to ominęło.
OdpowiedzUsuńRoześmiał się i pokręcił głową, trochę się przy tym krzywiąc.
- No akurat za mistrza parkietu to się nie uważam - przyznał szczerze. - Ale za to dobrze śpiewam i gram - uśmiechnął się szeroko i dumnie wypiął. Co jak co, ale to mu akurat świetnie wychodziło.
Miał dość mocną głowę. Dlatego po raz kolejny zamówił sobie dwie kolejki, by wprowadzić się w ten przyjemny stan pewnego rozkojarzenia. Upić się był w stanie dopiero po całej nocy spędzonej w klubie i to na stołku. Jeśli już był na parkiecie, nic nie było go w stanie zwalić z nóg i mógł pić na umór.
Uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał na nią spode łba.
- Nie masz pojęcia na co się decydujesz - powiedział, po czym opróżnił dwa kieliszki. Nie przepadał za przejmowaniem inicjatywy przez dziewczyny. Raczej to on sam lubił być zdobywcą. Inaczej szybko tracił zainteresowanie.
[Nie odpisałam? O ja nie dobra :c Pewnie, że wątek, pewnie!]
OdpowiedzUsuń[Taaak? Przyznam szczerze, że ja Annie nie kojarzę. No ale to nie przeszkadza, żeby uzgodnić, iż się Peter wcześniej z Fitzgerald znał, prawda? :P]
OdpowiedzUsuń[ Co prawda nie miałam cię w planach, ale jeżeli rzucisz jakimś dogodnym pomysłem, to sobie wszystko przeanalizuję *-*]
OdpowiedzUsuń[Dycha, dycha, haha. :D Ależ oczywiście, to możesz podsunąć jakiś pomysł, a ja z chęcią zacznę. xD]
OdpowiedzUsuń[Przyznam szczerze, że na ten film poszłam głównie dlatego, że Cheyenne wyglądał jak Alice Cooper, ale jest to jedna z niewielu produkcji, na których byłam więcej niż raz i ani trochę nie żałowałam wydanej na nie kasy. A Sean Penn faktycznie, tu akurat zagrał genialnie.
OdpowiedzUsuńTo myślimy nad wątkiem, hmm? :)
I wybacz opóźnienie, ale się za cholerę nie mogłam zebrać, żeby siąść i odpisać.]
No pewnie, że była facetem! Długie włosy i cycki nie udowadniały wystarczająco jej kobiecości. Teraz to na tym świecie tyle się robi, tu hormony, tam zmiana płci, tutaj jeszcze przebieranki i wychodzi wielkie nie wiadomo co, a człowiek się nabiera!
OdpowiedzUsuńTo jest przerażające.
Niemalże od razu spojrzał, jak dziewczyna stanęła przy kontenerze. Czy oparła się tak samo jak Gregory - stopą o jego ścianę, podsuwając pod tyłem, przy czym było wygodnie, ale - na szczęście - tak nie było, więc jedynie zerknął na jej "stylówę", nieco wykrzywiając usta tak, jakby robił właśnie wycenę, choć jemu koło czterech liter latało, jak dziewczyna się ubierze. Byle pasowało do klimatu danej zabawy i tyle.
- Fakt. Coś Jamie mamrotała, będąc po raz kolejny pod wpływem. - mruknął, wypuszczając gdzieś na bok zaległy w gardle dym i spojrzał na dziewczynę w pewien sposób karcąco, bo tylko słyszał o Anne, o Fitzgeraldównie, z którą to wychodziła.
Dopalił do rejestracji papieros, by później docisnąć żar do blachy kontenera.
Odepchnął się od jego ściany i klasnął w dłonie, spoglądając na dziewczynę.
- No, ruszże się!
[Ok.]
OdpowiedzUsuń[Tak tak, ja ciebie też <3]
OdpowiedzUsuń[Oczywiście, jeśli masz jakąś sprawę do Holmesa, wal śmiało.]
OdpowiedzUsuńGregory przystanął kilka metrów dalej od dziewczyny, unosząc brew i spoglądając na nią tak, jakby ona nagle z choinki się urwała lub uderzyła gdzieś porządnie głową.
OdpowiedzUsuń- No jak to gdzie? - spytał, rozwierając ramiona w imieniu bezradności i niedowierzania. - Do środka. Wypić, zatańczyć. - wyjaśnił, posyłając jej delikatny uśmiech, choć zaraz po tym Gregory pomknął do niej w dwóch długich susach, by nieopacznie chwycić dziewczynę w biodrach i przerzucić przez ramię.
Zawsze szybszy i nawet wygodniejszy transport, prawda?
- Chyba że jesteś z kimś umówiona, to zaraz cię odstawię. - mówiąc to, odwrócił na ułamek sekundy głowę, by zerknąwszy przez ramię móc ujrzeć czuprynę panny Fitzgerald.
To niech ona da mu się poznać z innej strony, niech pokaże mu się przez inny pryzmat, niż taki, jakim widział ją, jak Jamie czasem opisywała, a jak jego osoba czasem sobie dopowiadała.
Londyn.2012.Już niedługo początek roku szkolnego. Uczniowie wracają z wakacji, a nauczyciele pełni werwy przygotowują się do odpytywanie spóźnialskich. Co te wakacje zmieniło się w uczniach? Czy zdali sesje poprawkowe? Kto tym razem będzie zarządzał szkolną elitą? Czy ci nierozgarnięci zmienili się we wzorowych uczniów, który z wyróżnieniem skończą College preparatory School?
OdpowiedzUsuńKoniecznie musisz to sprawdzić dołączając do tej, jednej z najlepszych szkół!
Nie stracisz nic, a ile zyskasz.
[college-preparatory-school.blogspot.com]