G R E G O R Y C A S P I A N R O W A N
dwudziestotrzyletni Dublińczyk z autodestrukcyjnymi skłonnościami aspołecznymi
mieszkaniec loftu jednego ze starych magazynów przerobionych na lokum
student na trzecim roku na BU, architektura + filozofia (fakultet)
LUDZIE SIĘ NIE ZMIENIAJĄ. CHCĄ SIĘ ZMIENIĆ. POTRZEBUJĄ TEGO.
Syn Stevena Rowana oraz Lisy Rowan (Elizabeth z domu Callaghan), urodzony dwudziestego szóstego czerwca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego dziewiątego roku w Dublinie. Greg mieszkał w Irlandii, aż do dwunastego roku życia [...] Od dwunastego roku życia, młodszy Rowan stał się mieszkańcem Londynu. [...] Posiadacz młodszej o dwa lata siostry, Jamie. [...]
KTO JEST NAJLEPSZY? JA. ZAWSZE TO PODEJRZEWAŁEM.
Wydarzenia z przeszłości i społeczeństwo w jakim się obracamy – ma ogromny wpływ na charakter. Oczywiście, pozostają fragmenty stałe, które zmienić jest trudno bądź też wcale ich się nie da zmienić, ale niektóre zachowania są po prostu wyuczone. Dokładnie nie da się określić jego osoby, choć każdy na pierwszą myśl palnie, że jest wrednym skurwielem. Tylko czy to jest zupełna prawda? Każdy coś w końcu ukrywa.
ZANOTUJ: NIGDY NIE POWINIENEM W SIEBIE WĄTPIĆ.
Jak każdy człowiek, tak i Greg ma swoje zainteresowania. Może nie są to takie zainteresowania, które ludzie powinni podziwiać, ale jego to nie obchodzi, bo one się tyczą tylko i wyłącznie chłopaka. [...]
p o w i ą z a n i a | n o t k i
-----------------------------------------------------------------------------
Twarzy użyczył mi ktoś nieznany (♥). Cenię sobie długie i ciekawe wątki, choć te nie muszą być długości strony w Wordzie - byleby tylko nie były z marnych czterech zdań. Zdarza mi się pomijać wątki na rzecz jednej, ale wracam do odpisywania później. Zdarza mi się pomijać przez przypadek, więc upominajcie się śmiało. Jeśli wątek mi nie przypasuje lub mnie znudzi to napiszę. ;) / z początku także nie zwykłam zaczynać, o./ mam nadzieję, że nie zraziliście się przez kartę! Cześć.
-----------------------------------------------------------------------------
[Greeeeeeeeeeg *.* Jakieś pomysły? ;D Ja zacznę. Chętnie zacznę ;D]
OdpowiedzUsuńAnne dzisiaj nie cierpiała swojej siostry jeszcze bardziej, niż normalnie. Obłożnie chora Sophie leżała w łóżku, kaszlała i smarkała, a miała wybrać się do Australii na wakacje, odwiedzić rodziców. To nie. Uparła się, że rodzice przyjadą do nich, ale kiedy nastał tydzień porządków, złożyła ją choroba. I kto miał sprzątać? No przecież nie Anne, która nie kwapiła się nawet do tego, aby pozmywać po dzisiejszym śniadaniu. Zaparzyła bliźniaczce ciepłą herbatę i zamknęła się w swoim, naprawdę niewielkim pokoiku, zastanawiając się, jakie ma na dzisiaj plany.
OdpowiedzUsuńI wtedy, obłożnie chora Sophie, zaskoczyła ją. Zjawiła się w jej azylu, jasno i wyraźnie, oznajmiając, że chce rozpocząć drugi kierunek studiów - jak ambitnie! Dlatego potrzebna będzie jej pomoc kochanej siostrzyczki. Kochana siostrzyczka wzruszyła ramionami i zarzekała się, że tego nie zrobi, ale siłą rzeczy, ubrała się jakoś przyzwoicie i wyszła z mieszkania.
Mniejsza z tym, że dochodziła już czternasta, a dziekanat czynny był jedynie do szesnastej, a miasto duże - bo ku swojemu niezadowoleniu nie mieszkały zbyt blisko uczelni. Na terenie kampusu znalazła się przed piętnastą. Poprawiła luźną koszulkę, które krańce związała z jednej strony w supełek, tym samym odsłaniając trochę płaskiego brzucha. Wsunęła dłonie w kieszenie jeansowych szortów i zmarszczyła nosek, czując, jak przeciwsłoneczne okulary, zsuwają się po nim nieco w dół.
Raźnym krokiem, z torbą obijającą się o jej biodro, weszła do głównego budynku uniwersyteckiego, nie śpiesząc się zbytnio w kierunku windy, ale...
Metalowe drzwiczki już się zasuwały. Coś krzyknęła i w ostatniej chwili wsunęła stopę między nie, nie potrafiąc złapać równowagi, przez co wpadła prosto na chłopaka, który był już w tej metalowej puszce. Uczepiła się jego koszulki, powoli stając w poziomie.
[z racji tego, iż Silver na studia się wyprowadziła z Londynu, może znaliby się z Gregiem z liceum? spotkanie po latach, że tak to nazwę. c:]
OdpowiedzUsuńUniosła obie brwi ku górze, kiedy napomknął coś o fankach i odsunęła się nieco w tył. W końcu, uniwersytecka winda była na tyle duża, że pomieściłaby dziesiątkę osób.
OdpowiedzUsuń- Ale na autograf mogę liczyć? - spytała po chwili, próbując znaleźć coś w torbie. Jak na fankę przystało, musiała mieć przy sobie kartkę i długopis, najlepiej czerwony lub różowy. - I jeszcze chciałabym zdjęcie, żeby wstawić na facebook'a. Znajome umrą z zachwytu, jeśli tylko mi pozwolisz... - ale nie dokończyła, wyciągnęła IPhone'a z kieszeni i stanęła obok, obejmując go jedną ręką w pasie, a drugą wyciągnęła w przód, tą, w której trzymała telefon, ale nadal czekała na zgodę chłopaka. Uśmiech nie znikał z jej ust. Wiedziała, że to zachowanie nie jest zbyt normalne, ale kto powiedział, że Annie jest normalna?
Ona z rodzicami miała średnie kontakty. Szanowała ich i w ogóle, ale to Sophie była córeczką tatusia i mamusi, Anne sama siebie spychała na boczny plan, więc nikogo nie mogła winić. Nie przepadała za rodzinną sielanką, może dlatego, że wtedy wszyscy przypominali o wypadku, współczuli i krytykowali jej nierozsądne zachowanie. A ona chciała być sobą. Tylko i wyłącznie sobą. Tak, jak teraz. Nieobliczaną wariatką, skłonną do tego, aby wdrapać się na dach, na drzewo, aby skakać z huśtawek, zabierać dzieciom lizaki i takie tam.
- Już chcesz zaglądać mi w cycki? - spytała, unosząc obie brwi, kiedy w windzie rozbłysł się flesz. Anne była Australijką i można było to wykryć z jej akcentu, który nieco różnił się od tego Brytyjskiego. Był bardziej... Australijski. Pstryknęła fotkę i obiecała sobie znaleźć jego mościa na facebooku, ale do tego potrzebne były jej jego dane, które zamierzała zdobyć. Kiedy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, wyskoczyła z niej, odwracając się w stronę chłopaka. Teraz miała okazję, aby zajrzeć do jego papierów.
OdpowiedzUsuń- Jak rozumiem, dziekanat? - spytała z pogodnym uśmiechem, nieco zawadiackim, a może nawet kuszącym. Długie, ciemne włosy opadały lekko na jej plecy i ramiona.
Potrafiła wyprowadzić człowieka z równowagi, jak i zaskoczyć, całkiem miło. Nietrudno zdobyć jej było czyjąś sympatię, ale wszystko też zależało od osoby. Tego jegomościa trzeba było rozruszać i taki też miała zamiar.
Spojrzała na zrobione zdjęcie. Wyszło całkiem nieźle. Ucięło nieco głowę wysokiego chłopaka, ale ogólnie prezentowali się na nim dobrze, chociaż oboje normalnych min nie mieli.
Oczy nacieszyć? Skwitowała to uśmiechem, pogodnym jak zawsze, bo przecież Gregory należał do tych studentów, którzy na pewno mają wzięcie u płci przeciwnej, ale i nie tylko. Skierowała dłonie do biustu i nieco go "dźwignęła", uwydatniając tym samym swój dekolt. Nikomu nie zabraniała patrzeć. Nie była narcyzem, ale wiedziała co jest jej atutem. Z resztą, wiedziała, że dobrze wygląda i nie zamierzała temu zaprzeczać. Tyłek? Jej tyłek niestety nie był, aż tak imponujący, bo w biodrach setki nie miała... Była drobną istotką z wyraźnym wcięciem talii i bądź co bądź, jędrnymi pośladkami, skrytymi teraz pod materiałem jeansowych szortów.
OdpowiedzUsuńSzła niespiesznie obok Gregora, zerkając w jego papiery. Tak! Znalazła oba imiona i nazwisko. Bardzo dobrze. Mimo tego, że do otwartych drzwi zapukał student, ona weszła zaraz za nim, nie krępując się tym, że do dziekanatu powinno wchodzić się pojedynczo. Ale przecież... Przecież były wakacje!
Po kilkunastu długich minutach załatwili formalności i oboje zostali przepędzeni przez zapracowane strasznie kobiety, które zatrzasnęły za nimi drzwi. Annie uśmiechnęła się filuternie, spoglądając na Grega.
- Otworzyli nowy niekryty basen. Całkiem niedaleko. Wybierzesz się tam ze mną? - spytała, unosząc obie brwi ku górze. Kojarzyło go, w głowie świtała pewna myśl, no ale...
No, tak. Rodzeństwo. Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej? Znała jego młodszą siostrę i z tego co pamiętała... Greg nie przepadał za żywiołową Annie, ale to przecież zawsze można zmienić, nie? Taki miała plan. Wychodząc na dwór, poczuła, jak słońce przyświeca jej w twarz, więc wsunęła na nos przeciwsłoneczne okulary, zerkając na niego z ukosa.
OdpowiedzUsuń- Ja tam będę cały czas - uśmiechnęła się, dobrze wiedząc, że skorzysta z pięknej pogody. Musiała tylko wybrać się do domu po strój i po ręcznik, a resztę czasu spędzi nad wodą, opalając nieco swoją bladą skórę. - Jeśli chcesz, to przyjdź - mruknęła, uniosła się na palcach, muskając lekko jego policzek i ruszyła w swoją stronę.
Dotarła do mieszkania i od razu musiała zdać całą, szczegółową relację swojej siostrzyczce, która odzyskała nieco sił i pichciła coś w kuchni. Ubrała strój kąpielowy pod ciuchy, wsunęła do plażowej torby ręcznik, krem z filtrem i butelkę wody, i była gotowa. Pożegnała Sophie, która niezadowolona jęczała, że obiadu potem jej nie będzie odgrzewać. Trudno. Mikrofala też była dobrym wynalazkiem.
Znowu metro, znowu parę stacji i voila, przekroczyła bramę nowootwartego basenu z dziwną ulgą, zauważając, że nie ma tam zbyt wielu osób. Znalazła miejsce w słońcu, ale blisko cienia, pod masywnym drzewem, żeby w razie czego móc się schować. Schowała top i szorty do torby, smarując skórę kremem. Granatowy, prosty strój z pełnymi miseczkami, które podkreślały co nieco, był jej nowym nabytkiem. Klasyczny krój, proste ramiączka, żadnych ozdób czy wzorków, ot. Włosy spięła w luźnego koka, na czubku głowy i ruszyła powoli brzegiem basenu, szukając odpowiedniej głębokości.
Klasyczne zachowanie dorosłych i odpowiedzialnych osób, które wieczory spędzają na poważnych seansach show Jerry'ego Springera, poznając w ten sposób życie Amerykanów lub z mądrą książką w łóżku, o psotach, zabawach i alkoholu nie myśląc wcale...
OdpowiedzUsuńO, tak. Annie była nader dojrzała w swoich czynach, prawda? Nikt nie zgodziłby się z tym założeniem na trzeźwo, bo Annie należała do tych roztrzepanych, gadatliwych osóbek, mających energii więcej, niż grupka pięciu nastolatków i będącą wiecznie nastawioną do świata optymistycznie. Przy ludziach, bo to co działo się z Annie w samotności było i miało pozostać tajemnicą.
Czując, jak silne ramiona i zarazem męskie dłonie obejmują ją w talii, miała dziwne przeczucie, że szykuje się coś niedobrego. Nie zdążyła nawet przekręcić głowy w bok, aby upewnić się w tym, kto jest jej napastnikiem, a zimna woda dotknęła rozgrzanej skóry. Do całej scenki należy dodać krótki okrzyk dziewczyny, będącym efektem zaskoczenie, który stłumiony został przez chlorowaną ciecz.
Kiedy jako-tako udało jej się wyplątać z objęć Gregory'ego wynurzyła się, nie puszczając jego ramienia. Odgarnęła wolną dłonią włosy, następnie ochlapując wodą chłopaka.
- A idź ty, szatański pomiocie! - zawołała niezwykle teatralnie, dopiero teraz odsuwając się na "bezpieczną" odległość. - Mogłam zginąć - zauważyła, teraz niczym małe bezradne dzieciątko, spoglądając na niego z niewinnym uśmieszkiem.
[Witam. Masz może jakiś pomysł na wątek? :)]
OdpowiedzUsuńAnnie po prostu umiała się bawić, potrafiła też rozkręcić najbardziej smętną i nieudaną imprezę, która z niewypału zmieniała się w melanż wszechczasów. Może dlatego było o niej dość głośno na kampusie, bo przynajmniej dwa razy w miesiącu odwiedzała akademiki a także studenckie kluby. Nie była typem dziwki, która korzysta z okazji i w stanie upojenia alkoholowego czy zamroczenia narkotykowego, daje dupy po kątach. Wbrew pozorom... Nie, dziewicą to ona nie była, ale nie prowadziła rozwiązłego trybu życia, bo co jak co, ale szanowała siebie i swoje ciało. Czasami sobie żartowała, jak na przykład dzisiaj na uczelni, kiedy specjalnie uwydatniła biust, ale chyba po to go miała, hm?
OdpowiedzUsuńZerknęła w stronę ratowników. Jeden z nich, ciemnoskóry, prezentował się całkiem ciekawie, dlatego poruszyła zabawnie dwoma brwiami, przyglądając się po chwili Gregowi i posłała mu szeroki uśmiech, podpływając do niego, aby uwiesić się na jego szyi.
- Uratowałbyś mnie?! - musnęła ustami jego policzek, który smakował teraz chlorem, ale mniejsza. Uwielbiała pozwalać sobie na teatralność. Może powinna zostać aktorką?
Anne uwielbiała całować ludzi po policzkach. Było to miłe, a przede wszystkim niezobowiązujące, prawda? Przynajmniej nie wtedy, kiedy nie czyniła innych, dodatkowych gestów, które mogłyby nasunąć pewne skojarzenia. Annie również nie rozumiała dziewczyn, które zaciągały do łóżka każdego, i owszem - znała takie panie, ale sama się do nich nie zaliczała, chociaż przez swoje rozrywkowe zachowanie była do nich szufladkowana przez tych, którzy chcieli się z nią przespać, a nie mogli - mścili się, bo nie zaliczyli panienki, bądź co bądź, mającej już jakąś sławę. Ale ona nie spała z byle kim. I pewnie z tym ratownikiem też by się nie przespała, bo mimo tego, że zajebisty, to wydawał się narcyzem na pierwszy rzut oka. A Gregory nie. I Gregory był przystojnym, całkiem fajnym młodym mężczyzną. Nie pogardziłaby...
OdpowiedzUsuń- Nasze są... - urwała, bo niespodziewanie znalazła się pod wodą. Otworzyła oczy pod powierzchnią chlorowanej cieczy i cofnęła się od chłopaka, ale nie zamierzała się wynurzać. Musiała wymyślić plan zemsty.
Opłynęła go dookoła i ułożyła dłonie na jego głowie, a potem ramionach, nie chcąc pozwolić mu na zbyt szybkie wynurzenie się.
Nie chciała zrobić z niego roślinki, przecież Annie nie była tak okrutna. Byłam kochanym stworzonkiem, prawda? Czasami może nieco dziecinnym, ale zachowanie poważnego Grega ostudziło jej zapał i chęci do zabawy. Poczuła się dziwnie, kiedy ten wyszedł jej naprzeciw w roli dorosłego panicza. Odpłynęła od niego, na żabkę, klasycznie, podpierając się ramionami o brzeg basenu i bez większego trudu usiadła na nim, w ten sposób mocząc tylko stopy i łydki. Oparła ręce z tyłu, odchylając głowę, aby promienie słońca musnęły jej skórę. Uśmiechnęła się delikatnie, następnie kierując spojrzenie jasnych oczu na Grega.
OdpowiedzUsuńNo i tak. Doszła do wniosku, że Gregor należy do nielicznej grupy ludzi na tyle atrakcyjnych dla panny Fitzgerald, na których mogłaby patrzeć bez przerwy. Zwłaszcza bez koszulki. Uśmiechnęła się figlarnie, pochylając się lekko w przód, przez co mokre kosmyki włosów przykleiły się do jej ramion i twarzy. Luźny kok nie wytrzymał zabaw w wodzie, a cienka gumka gdzieś odpłynęła.
- Panie Dorosły... - mruknęła, wzywając go przy okazji gestem palca wskazującego. Chciała go wyciągnąć na imprezę i sprawdzić, czy potrafi bawić się tak, jak Jamie.
- Ale prawie - mruknęła z zawadiackim uśmiechem, chociaż wieku Gregory'ego nie mogła być pewna. Nigdy w to nie wnikała, a Jamie wspominała jedynie, że to jej starszy brat. Nie pytała o ile, nie interesowała się tym jaki rozmiar buta nosi. Po prawdzie, nawet jeśli ktoś wpadł w oko Fitzgeraldównie była ona na tyle dyskretna i pełna wdzięku, że nie rzucała się komuś na siłę i dawała czas do namysłu. Nieraz igrała z ogniem i zdawała sobie z tego sprawę, ale nie odpuszczała dobrej zabawy, nęcenia i kuszenia. Pewna swoich atutów owijała faceta w okół swojego palca, licząc na to, że w końcu znajdzie takiego, który nie podda jej się zbyt szybko i będzie coś wart. Pokaże, że liczy się tylko i wyłącznie Anne.
OdpowiedzUsuńMoże i była egoistyczna, ale nie chciała wiązać się z kimś, komu mogłaby zbyt szybko się znudzić i kto mógłby szybko znudzić się jej. Zależało jej na dość ekspresywnym tempie życia, na nowych przygodach, poznawaniu bodźców i nowych granic jakie wyznaczało jej ciało czy umysł.
- Chociaż... - przesunęła palcami po jego policzku, nie tracąc ze swojego uśmiechu. - Mam więcej zmarszczek, niż ty - mruknęła, marszcząc lekko swój niewielki nosek.
Kiedy usłyszała te takie charakterystyczne strzyknięcia przeskakujących kręgów, nie mogła poczuć też dreszczy, które od razu przebiegły po jej ciele. Nie mogła też nie skrzywić się i nie zauważyć gęsiej skórki na ramionach. Nie lubiła tego, wzdrygała się i z pewną niechęcią poruszała swoją szyją, ale na całe szczęście, takie strzykanie dla niej było rzeczą obcą. Nawet palce z trudem strzelały, gdy wyginała je do granic wytrzymałości.
OdpowiedzUsuń- Nie mów, że takie ponuraki z was... - ułożyła usta w dzióbek i milcząc przyznała rację chłopakowi. Mężczyźni z rzadka mieli tak rozbudowaną mimikę, jak kobiety, które nie bały okazywać się emocji w ten sposób, a potem cierpiały, wsmarowując w skórę przeróżne kremy. Na przykładzie Annie widać było, że jest niezwykle żywa i energiczna. Ciągle albo marszczyła nosek, albo czoło, albo uśmiechała się od ucha lub unosiła brwi ku górze. Cała Annie. Poczochrała jego włosy, ignorując fakt, że ten opiera się o jej uda. Nie przeszkadzało jej to.
Oczywiście, że nie można było przekładać przyjaciół nad partnera, ale nie wolno było zdradzać partnera i w ogóle. Annie, raz została zdradzona i czuła się wtedy upokorzona, gorsza i nic nie warta.
Uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając jak odpływa. No nie, za typowego sztywniaka go przecież nie miała, prawda? Tylko się droczyła, jak zwykle, co niektórych wprowadzało w szał, ale nie Grega, który w dodatku... Zaprosił ją na imprezę, o której wiedziała, ale na którą nie miała zamiaru się wybrać.
OdpowiedzUsuńPrzechyliła delikatnie głowę w bok, aby móc zerknąć na niego kątem okna i potaknęła lekko, dając mu tym samym znak, że przyjdzie. Albo, że może przyjdzie.
Chciała zabrać na imprezę Sophie. Obiecała jej, że nikt nikogo nie będzie tam zmuszał do picia, ćpania czy tańczenia. Chciała wyrwać nieco przeziębioną siostrę z monotonii codziennego życia, ale ta uparcie zakrywała się kołdrą i udawała zainteresowanie jakimś brazylijskim filmem. Wiedziała, że nie zabawi tam długo, nie zależało jej też na tym, aby lśnić w świetle, chociażby wyimaginowanych, reflektorów, więc wyciągnęła proste ciuchy i zaopatrzyła się w trampki, nie licząc się z tym, że na pewno nie będzie przyciągać niczyich spojrzeń.
Ubrana w jeansowe, jasne szorty, niezbyt długie rzecz jasna i czarny top, wsunięty zza pasek, zarzuciła na ramiona koszulę w niebiesko-czerwoną kratę, wykręcając rękawy, aby sięgały nieco poza łokieć. Myślała nad ubiorem czarnych zakolanówek, ale skoro słońce musnęło dzisiaj jej skórę, nie wyglądała, aż tak tragicznie. Włosy rozpuściła, pozwalając sobie na założenie zegarka na łańcuszku.
Nie brała torebki, ani telefonu. Do kieszeni szortów schowała trochę funtów i wyszła z mieszkania, wskakując w autobus. Do doków miała nieco dalej, niż mogłoby się wydawać, ale kiedy tam się znalazła, co dziwne, wzrokiem zaczęła odszukiwać Grega. I go znalazła, kiedy odsunął się od dziewczyny, z którą tańczył i wyszedł na zewnątrz. Pojawiła się przed nim, jakby znikąd, uśmiechając się delikatnie.
- Ruchy bioder masz wypracowane... - zauważyła nieco rozbawiona, bo rzadko kiedy facet okazywał się dobrym tancerzem.
[Witam :) Cudowne zdjęcie <3 Pomysł na wątek? :)]
OdpowiedzUsuńWięc Anne była facetem, skoro nie nosiła torebki! Uznała ją dzisiaj za niewygodną i niepotrzebną, skoro nie brała telefonu, głównie po to, aby unikać nieco nadopiekuńczej siostry, która miała już dość Annie i vice versa.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, dziewczyny, z którymi sypiał Gregory, nie interesowały Anne, podobnie jak to, skąd wzięły się jego "wypracowane" ruchy bioder, co nie zmieniało faktu, że był dobrym tancerzem. Przynajmniej według Anne.
- Nauka? W wakacje? - parsknęła perlistym śmiechem, opierając się obok niego kontener. Wsunęła dłonie do kieszeni jeansowych szortów. - Przecież wiesz, że cały potrzebny materiał opanowałam już dwa tygodnie temu - machnęła po chwili ręką. Ona i Sophie były, jak ogień i woda. Ona wolała wyjść w weekend na imprezę, a Soph zostać w domu z książką.
[ Ohoho. Jak ja kocham takie zmutowane karty <3]
OdpowiedzUsuńStylówę? Akurat dzisiaj Anka nie przyłożyła wielkiej wagi do tego, jak wygląda. Ubrana na luzie, w wygodne rzeczy, które nie krępowały jej ruchów i nie czyniły z niej kogoś, kim nie była, stała sobie przy tym kontenerze, własną osobą męcząc Gregory'ego. Gdyby wiedziała, że chłopak ma do niej nieco dziwne nastawienie, spoglądając na nią w dziwnym świetle ocen i haseł, które mogły być tylko po części prawdziwe, poszłaby sobie. Ale nie zwróciła na to uwagi. Jakoś... Latało jej to koło czterech liter, bardzo ładne wyrażenie, swoją drogą.
OdpowiedzUsuńOna Jamie do niczego nie zmuszała i niczego jej nie uczyła. Jeśli dziewczyna chciała coś zrobić, Anne jej tego nie broniła, nie była jej opiekunką, a tym bardziej matką lub starszym bratem, który mógłby się nią zajmować i martwić o jej dobro.
- Idę... - mruknęła cicho, odepchnęła się od kontenera i ruszyła za chłopakiem, wkrótce go doganiając. - Ale gdzie? - spytała po chwili, zaczesując kosmyk włosów za ucho.
[ no to skoro jest taka śliczna to może wątek? ;> powiązanie też można naskrobać,]
OdpowiedzUsuń[ ojej, ktoś ma to zamiar czytać? już się boję]
OdpowiedzUsuń[ No to wącisz dajesz.]
OdpowiedzUsuń