środa, 25 lipca 2012

i feel a real danger

Christine Holmes
dwudziestodwuletnia studentka dziennikarstwa
mieszkająca w jednej z kamienic, dwupokojowej
posiadaczka owczarka niemieckiego i dobrego chevroleta
dorywczy fotograf oraz dorywcza ekspedientka w sklepie odzieżowym


Córka agenta nieruchomości i dyrektorki galerii sztuki; siostra dwudziestotrzyletniego mechanika samochodowego, który uwielbia wprowadzać ją w błąd i z każdym krokiem przybliżać do załamania nerwowego. Urodzona ostatniego maja w londyńskiej klinice. Nie mieszkająca już z rodzicami od trzech lat, co poprzedzone było kilkoma ucieczkami z domu na parę dni. Powroty wydawały się być tymi najgorszymi, w oczekiwaniu na kazania rodzicielskie w setnym wydaniu, co było zbywane uśmiechem i lekceważącym machnięciem dłonią.


Całe życie spędza w jednej z największych metropolii na świecie. Jej uszy co noc słyszały różnego gatunku muzykę wydobywającą się z klubów dyskotekowych. Co noc widziała kolejne dziewczęta, idące w ciemny zaułek za mężczyzną, który miał im dać chwilową rozkosz. Co dzień, o szesnastej widziała gigantyczne korki, w godzinach szczytu, gdzie zrezygnowana komunikacją miejską, odprawiała zdrowsze spacery. Co chwila mijała się z ludźmi, którzy zbyt zaabsorbowani swoją pracą, nie mieli czasu posłać uśmiechu, choćby dla samego siebie.

I pomimo tego że widzi to wszystko sto razy dziennie – nie widzi powodu, żeby się wyprowadzić za granicę. Może do innego miasta byłaby skłonna, bo to zawsze będzie Londyn, aczkolwiek sentyment jest, ludzie, których mija, zna nieraz na pamięć i potrafi sobie skojarzyć, kiedy przechodzący obok niej przedsiębiorca miał nałożony krawat lub jak przebiega jego rutyna w pracy. Wiele twarzy, nawet podświadomie, zdarzyło jej się zapamiętać – kobieta poprawiająca swoje włosy, student zapchany gadżetami elektronicznymi wykupywał za grosze kawę w jednej z kawiarenek nieopodal Uniwersytetu.
Sama miała świadomość, że ktoś także i ją w jakiś sposób ocenia.  Tylko że na to nie zwracała uwagi, bardziej dbając o swoje dobro. Bo to całe egzystowanie na londyńskich ulicach potrafiło wyzionąć ducha z człowieka, a ten później padał z ubolewaniem na swoje łóżko, mając ochotę odciąć się na dobre kilka godzin od całej brytyjskiej społeczności. Jeszcze radowały dziewczynę książki, poukładane w jej salonie w wysokich regałach, które mieniły się kilkunastoma kolorami grzbietów woluminów. Najlepiej było nocą albo o dziesiątej rano. Wygodne ułożenie na sofie lub na niewielkim tarasie, z kubkiem smakowitej kawy z mlekiem na stoliku i dobrą lekturą w dłoni, a już zanikała w innym świecie, jaki kreował się poprzez śledzenie ciągu liter w jej głowie. Towarzyszyły temu różne uśmiechy i grymasy, zależne od sytuacji zawartych na kilku stronach. 

Z samego rana, gdy po obejrzeniu wschodu słońca, trzeba było szykować się na zajęcia, była zmuszona do odnalezienia odpowiednich egzemplarzy i notatników, które gnieździły się po setkami białych kartek i czasopism, jakie w pewien sposób dopomagały dziewczynie. Jeszcze skowyczący o dwór pies i dryndający telefon, nie dający jej spokoju, mógł się obawiać, że kilka razy jeszcze zagrzmi w jej mieszkaniu, a zakończy swoją działalność na chodniku przy jednej z ulic, przy czym nie baczyłaby na przechodniów. Później sklep, w którym doradzała większości mężczyznom, co powinni nałożyć na takową okazję, jaką jej przedstawiali.

Fotografia, jako pasja i zawód, była nadzwyczaj relaksująca dla Christine, bo wtedy dziewczyna mogła udoskonalać swoją umiejętność, zżyć się z tym kawałkiem plastiku i metalu, którego zwieńczeniem był obiektyw rejestrujący fotografie w najwyższej skali, barwach i jakości. Ludzie dzwoniący do niej, umawiali się na sesje, przy czym ta korzystała, a później zabawiała się w retuszowaniu zdjęć i dodawaniu poszczególnych efektów, które miałaby upewnić ją w tym, że kreatywna z niej osoba. Także i fortepian sterczący w rogu salonu, zapraszał ją chętnie do gry, zanim wyjdzie z mieszkania, oddając się londyńskiej zabawie w jednym z poszczególnych klubów, zanim pozna kolejne osoby i odda się gorączce sobotniej nocy.

Pełne, różane usta wyginają się w serdecznym uśmiechu, kiedy jasnozielone oczy spoglądają ze skrytą chęcią mordu, istną żądzą. Włosy powiewające na wietrze w ciemnobrązowym ubarwieniu, czasem przysłaniają ślepiom okalanym długimi i czarnymi rzęsami, swoją długością i grubością. Twarz okraszona piegami, komponuje się ze zgrabnym noskiem, którego czubek jest lekko zadarty. Ponad metr siedemdziesiąt wzrostu, a filigranowa sylwetka chowa się za koszulami, spodniami i sukienkami, dopełniając się torbami i cięższym obuwiem, gdy wetknięte w uszy słuchawki, tłumią odgłos świata. 

powiązania / notki 
-------------------------------------
Witam. Karta niedługa, bo nie ma zdradzać za wiele. Wątki sobie cenimy długie, choć nie będące epopeją i ciekawe. Powiązania także zróżnicowane i nawet pogmatwane, zdarza się olewać na rzecz jednej osoby, a jak znudzi wątek lub nie odpowiada mi karta to napiszę; upominać się po trzech dniach. ;)

34 komentarze:

  1. [Pieeeeegi <3 I czy ten Chevrolet to nie Chevrolet Impala z '67? *,* W każdym razie, pomysły na wątek, tudzież relacje? Czy ja mam coś wymyślić, a ty zaczniesz wątek? :D]

    Olivier Coyne

    OdpowiedzUsuń
  2. [Czyli tak, są na jednym roku, Christie wpada do sklepu, gdzie pracuje Oli, a Oli odwiedza sklep, w którym pracuje Christie, a ponad to mieszkają w sąsiednich kamienicach tak, że mogą zaglądać sobie w mieszkania i czasami sobie rozmawiają, stojąc w swoich oknach ^^ Dobra, to wątek postaram się zacząć, ale to dopiero... Po dwudziestej, bo wcześniej nie dam rady. Chyba, że chcesz mnie wyręczyć ;P]

    Olivier Coyne

    OdpowiedzUsuń
  3. [dawaj wątek, Lil! przejedźmy się samochodem nie z tego świata! :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. [no tym razem nie Lilka tylko Krycha : DDD jak moja babcia, mein gott. wszystko, byle się przejechała autem!]

    OdpowiedzUsuń
  5. [dobra, nie pitol, Krycha, zacznę zaraz.]

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy tylko otworzył ślepia, pierwsze co do razu rzuciło mu się w oczy to jasno świecące słońce za oknem na bezchmurnym niebie. No, nareszcie! Po dwóch tygodniach szarej, pochmurnej i deszczowej pogody, przyda się odrobina słońca w tym jakże ponurym mieście. Bo choć Olivier urodził się i wychował w Londynie, zawsze wolał miejsca, gdzie było niemal cały czas ciepło, a widokiem za oknem była piaszczysta plaża i błękitny ocean, a nie szara, powoli rozpadająca się kamienica, jakich było wiele w tym mieście. I właśnie w podobnej mieszkał Olivier. Och, owszem, mógł mieć nie wiadomo jak duży apartament z najnowszym wyposażeniem, ale mówiąc szczerze wolał właśnie takie przytulne gniazdko, ot co. Przynajmniej nie czuł się aż tak samotnie, jak czułby się w wielki, przestronnym mieszkaniu. Zresztą, nie stać go było na takie luksusy, jeżeli miał zamiar sam płacić za wszystkie rachunki i zakupy. Już i tak aż nazbyt często brał od rodziców pieniądze, które mu wciskali.
    Jednak narzekać nie mógł, gdyż okno jego sypialni było usytuowane tak, że stojąc w nim mógł podejrzeć co się dzieje w mieszkaniu naprzeciwko, gdzie urzędowała sobie urocza osóbka, którą miał okazję poznać jakiś czas temu. Co prawda, jej widocznie ten mały defekt się nie podobał, ale jemu wręcz przeciwnie. Dlatego z szerokim uśmiechem wstał z łóżka i będąc w samych spodniach od dresu, w których spał, podszedł do okna, otwierając je na rozcież, aby móc przez nie wyjrzeć i zerknąć do mieszkania Christie.
    -Dzień dobry, sąsiadko - zawołał z szerokim uśmiechem, zastanawiając się czy dziewczyna już wstała czy wciąż śpi i tym sposobem ją obudzi.

    Olivier Coyne

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wiesz, czasami i ja tak długo piszę, ale teraz chyba nie mam na to siły, ech... ;<]

    No tak, mieszkanie w starej kamienicy zapewniało, że nie będzie tutaj żadnych głośnych studentów, którzy co noc robią imprezy albo się kłócą o jakieś bzdety. Tacy mieszkali albo w akademikach, albo w większych apartamentach, którymi mogliby się chwalić. Tylko nieliczni wybierali takie miejsca do życia jak to. Na szczęście, bo choć Oli lubił towarzystwo i lubił imprezy to jednak nie chciałby mieć imprezowych sąsiadów. Zresztą, on nie lubił domówek. O wiele bardziej wolał te w barze, gdzie wszyscy mogą wejść nawet bez zaproszenia, toteż mógł poznać wiele ciekawych ludzi, a szczególni ładnych kobiet. Bo właśnie po to chodził to klubów. No, chodził tam też po to, aby napić się trochę tego i tamtego w miłym towarzystwie. Ale i tak zazwyczaj kończyło się tym samym, czyli mówiąc krótko szybkim seksem. Tak, właśnie taki był Oli. Lubił się zabawić i unikał zobowiązań jak ognia. Typowy facet w jego wieku. Ale co poradzić? Wychowywał się wśród podobnych osób, więc nie miał innego wyjścia, jak się do nich upodobnić.
    W każdym bądź razie, w owej kamienicy prócz niego mieszkało tylko młode małżeństwo z dwuletnią córeczką, którą Olivier uwielbiał, samotna kobieta koło trzydziestki, z którą nawiasem mówiąc kilka razy wylądował w łóżku oraz małżeństwo koło siedemdziesiątki, które zachowywało się jakby było dziadkami reszty mieszkańców budynku. No i faktycznie, czasami wydawało się, że tworzyli taką jedną, wspólną rodzinę, którą na szczęście nie byli, bo inaczej oznaczałoby, że dopuścił się kazirodztwa ze swoją sąsiadką. A to byłoby dziwne.
    O tak, dobrze pamiętał owy siarczysty policzek, które Chrisie mu sprzedała. Bolał i to cholernie, ale udał, że nie zrobiło to na nim wrażenia. Szczerze mówiąc, nie raz i nie dwa dostał od kobiety w pysk, więc można rzec, że był przyzwyczajony. A zresztą, dla tak pięknych widoków mógłby nawet i ścierpieć jeszcze jedno takie uderzenie. Na tę myśl tylko wyszczerzył się głupkowato, siadając na parapecie swojego okna i tak jak dziewczyna, wyjął ze swojej paczki papierosa, aby już po chwili zaciągnąć się z lubością dymem.
    Och, był świadomy tego, że dziewczyna go kusiła i prowokowała. A jemu się to niezmiernie podobało, a jakże! Miał z tego niezłą zabawę i także trochę przyjemności. Ale i Christie miała na co popatrzeć, bo dość często łaził po mieszkaniu w samych bokserkach lub spodniach od dresu, czyli tak, jak był ubrany właśnie teraz. Aczkolwiek nie przypominał sobie, aby dziewczyna kiedykolwiek widziała go nago, więc jak na razie wciąż było jeden-zero. I miał nadzieję, że tak zostanie, bo lubił wygrywać, nawet tak błahe 'zawody', które nawet nie były oficjalne.
    -Dajże spokój, moja mała - mruknął w odpowiedzi, wywracając teatralnie ślepiami i zaciągnął się papierosem.- Mamy ładny dzień, trzeba korzystać z takiej pogody, a nie spać do południa - dodał po chwili, wpatrując się szarymi ślepiami w błękitne niebo.

    Olivier Coyne

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dobra, teraz będzie o wiele krócej, gdyż ma wena wyparowała wraz ze wczorajszą imprezą xD]

    No tak, niektóre plotki naprawdę były zabawne. Szczególnie te wyssane z palce. Ileż to razy słyszał od kogoś, że podobno przespał się ze starszą od siebie o dziesięć lat nauczycielką, albo poderwał jakąś gówniarę, która miała zaledwie lat piętnaście. Miał wtedy ubawu po pachy, szczególnie, gdy nie zaprzeczał, ani nie potwierdzał tych plotek i ludzie dniami i tygodniami zastanawiali się czy to prawda. A oczywiście prawdą to nie było, bo może i Oli lubił kobiety, ale nigdy nie mógłby wykorzystać nastolatki, ani zaciągnąć do łóżka starszą kobietę, szczególnie, gdy ta ma męża i kilkuletnie dziecko. Aż takim skurwysynem to on nie był, mimo pozorów.
    No co? Tak, był prawdziwym facetem, który to lubił popatrzeć na kobiety, a kiedy miał taką okazję, zaciągnąć je do łóżka. I broń boże się tego nie wypierał, bo przecież i tak nikt by mu w to nie uwierzył. A szczególnie osoby, które dość dobrze go znały. Lub widziały kogo sprowadza do domu, jak było w przypadku Christie. I chyba właśnie w takich momentach zaciągał zasłony swojego okna, coby dziewczyna niczego nieprzyzwoitego nie zobaczyła. Chociaż i tak wątpił w to, czy byłaby ciekawa co on tam wyprawia. Bo gdyby była to przecież z chęcią mógłby jej zademonstrować, nie?
    -Cięta riposta godna prawdziwej kobiety - mruknął z rozbawieniem, kręcąc tylko głową z jawną dezaprobatą. Bo jeżeli myślała, że tym komentarzem go urazi to była w błędzie. Nasłuchał się dość sporo podobnych komentarzy w swoim życiu, jak również, że jest dupkiem, skurwysynem bez serca i tak dalej.
    -No tak, bo nie ma nic bardziej męczącego niż pomaganie facetom w wybieraniu ubrań. No, chyba, że o czymś nie wiem i w sklepie zajmujesz się nie tylko pomaganiem w wyborze spodni - powiedział z szerokim uśmiechem, zerkając na nią znacząco.

    Olivier Coyne

    OdpowiedzUsuń
  9. [oboje dziennikarstwo studiują, więc może coś prostego z tym związane? albo mogą się już znać, też będzie ok. ale z zaczęciem będzie u mnie problem]/Bobby

    OdpowiedzUsuń
  10. [ To wszystko przez fim "Drive", a właściwie jego soundtrack, który dorwałem kiedyś u cioci, gdy czekałem na trening ^^
    spoko, może to mieć banalnie, związek z jej pracą w sklepie, albo z dziennikarstwem. Chyba, że będziesz miała jakikolwiek ciekawy pomysł to pisz śmiało, ja jestem otwarty na wszystko ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Jego edukacja zakończyła się na etapie liceum ogólnokształcącego. Na studia nie miał po prostu czasu. Nie oznaczało to jednak, że był kolejnym idiotą. Nie. Gdy tylko wygospodarował sobie kilka godzin, sięgał po ambitniejsze książki, wręcz zakochany był w językach obcych i uzależniony od National Geographic i podobnych magazynów. Bardzo cenił to, co człowiek miał w głowie. Poznawał dla samego siebie, to sprawiało, że czuł się lepszy.
    Już od najmłodszych lat na siebie zarabiał. Czuł aż obsesyjną potrzebę bycia samowystarczalnym. Miał problemy nawet z przyjęciem głupiego prezentu. O swojej pracy wolał jednak nie mówić. Najważniejszym dla niego było, że spokojnie mógł się z niej utrzymać, a i jeszcze starczało mu na wszelkie jego fanaberie.
    Właśnie wracał z jednego ze spotkań, dość poddenerwowany, bo nie potoczyło się ono tak, jakby się tego spodziewał, gdy nagle poczuł, że coś parzy całe jego plecy. Następnie dostrzegł tylko mijającą go kobietę, po czym poczuł znajomy zapach. Na usta cisnęło mu się wiele przekleństw i w normalnej sytuacji by to zignorował i wrócił do mieszkania, by się przebrać, ale teraz, zirytowany, nie mógł się powstrzymać od podążenia za winowajczynią. Gdy dostrzegł ją między półkami sklepu podszedł do niej ze sztucznym uśmiechem i powoli zaczął rozpinać koszulę. Ściągnął ją, a następnie wykręcił jak szmatę, wyciskając z niej dość pokaźną ilość kawy.
    - A coś, co pozwoli mi odzyskać tych kilkaset funtów, dostanę? - warknął i spojrzał na nią wyczekująco. Taki już miał charakter, z byle powodu był w stanie zrobić awanturę.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy był ekshibicjonistą? Raczej się za takiego nie uważał. Co prawda, każdego poranka biegał po parku najczęściej bez wierzchniej odzieży, ale to tylko dlatego, że stawiał na intensywny wysiłek, przy którym nie dość, że się niesamowicie pocił, to jeszcze wydzielał tak dużo ciepła, że najzwyczajniej w świecie było mu gorąco. Sytuacja taka jak teraz zdarzyła mu się po raz pierwszy. I miał cholerną nadzieję, że i po raz ostatni.
    - A czy ja się wyrażam niekulturalnie? - spojrzał na nią jak na idiotkę. I tak się powstrzymywał. Ani nie krzyknął, ani nie przeklął, ani nie obraził jej w jakikolwiek inny sposób.
    - Może uda się pani znaleźć jakąś piekielnie dobrą pralnię, to mi wystarczy - powiedział, a gdy poczuł, że go przesuwa, odchrząknął głośno i oparł ręce na biodrach, kręcąc głową z dezaprobatą. - I może niech mnie pani nie traktuje jak jakiegoś popaprańca, nie mam zamiaru niczego tutaj niszczyć. Niektórzy z nas potrafią uszanować cudzą własność - uśmiechnął się krzywo, a następnie wyprostował się, wciąż wbijając w nią chłodne spojrzenie. Jakoś niespieszno mu było się stąd ruszać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Roześmiał się głośno i spojrzał na nią z niedowierzaniem. Czyżby faktycznie powiedziała to, co dotarło do jego uszu? A był przekonany, że w takim sklepie spotka się z bardziej profesjonalną obsługą.
    - Przepraszam w takim razie panią bardzo - powiedział sztucznie miłym głosem i uśmiechnął się do niej najszerzej jak tylko potrafił. W jego zachowaniu było przesadnie wiele drwiny, z czego zdawał sobie sprawę. - Związki są nudne - wzruszył ramionami. - A faceci, owszem, cholernie to lubią - znów sztucznie się do niej uśmiechnął.
    Nie, zdecydowanie nie był homoseksualistą. Choć nie mógł też powiedzieć, że w tym temacie był całkiem niewinny. Ot, czasem zdarzało mu się za dużo wypić.
    - Owszem, może się pani pofatygować również po kartkę i długopis, żebym mógł zapisać numer swojego konta bankowego - warknął ponownie, ale gdy usłyszał jej następne słowa, trochę spoważniał. Faktycznie. Względem kobiety nie powinien się tak zachowywać.
    - Dobra, wystarczy mi jakiś rabat - machnął ręką obojętnie i zaczął przyglądać się poukładanym koszulom. Tak właściwie to rzadko kiedy je nosił.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Oj tam, wcale nie taki wysoki. Dla mnie w sam raz ;D]

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Chyba powinnam być zła, ale nie pamiętam tego zdarzenia. Ale teraz zaczniesz. I rzucisz pomysłem jakiś.]

    OdpowiedzUsuń
  16. Prychnął kpiąco i pokręcił głową z lekkim rozbawieniem. Wprost uwielbiał tego typu panienki, od których duma i powaga biły na kilometr. Zawsze omijał takie szerokim łukiem. Jakoś nigdy nie potrafiły załapać jego poczucia humoru. A żartować zdarzało mu się dużo. Czasem częściej, niż sam się tego spodziewał. Ot, lubił popadać ze skrajności w skrajność. Taki już był.
    - Dopiero teraz pani zauważyła? - uśmiechnął się krzywo i westchnął ze zrezygnowaniem. Przecież tak właściwie to nic takiego nie powiedział. No ale ona, jak to kobieta, musiała dorobić sobie jakieś cholerne teorie i wyolbrzymić całą sprawę. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczai.
    Zaczął rozglądać się po koszulach, ale tak naprawdę kompletnie się na nich nie znał. Zawsze korzystał z pomocy uprzejmych konsultantek, które bardzo mu pomagały.
    Głośno wypuścił powietrze, gdy po raz piąty przeglądał ten sam stos. Jaki on właściwie nosił rozmiar?

    OdpowiedzUsuń
  17. Zakazany owoc? Billy nie znał takiego słowa w swoim słowniku. Robił to, na co miał ochotę, nawet jeśli było zakazane przez normy prawne czy moralne. Po co się ograniczać? W życiu nie zaznał wiele dobrego. Jako syn ulicy, jako wychowanek, najpierw ćpunki i alkoholi, a także dziwki, następnie bidula, nauczył się walki o przetrwanie, a w tańcu odnajdywał to, co cenił najbardziej - wolność.
    Kiedy ktoś zapowiedział Drags Crew wyszli na podwyższoną scenę, znajdująca się w centrum wszystkiego. Czarne spodnie i czarne bluzy maskowały ich sylwetki i twarze. Czapki z białymi daszkami, białe rękawiczki i parę białych detali rozbłysnęły w ultrafiolecie, kiedy zgaszono światło. Stał na ich czele, jak zwykle, ale nie przez cały układ. Każdy z nich miał mocne strony, dlatego tuzin młodych tancerzy był jednym z bardziej zgranych zespołów.
    Włączono ponownie światło po imponującym pokazie, ale oni byli już bez bluz i czapek. Pełna synchronizacja, parę solówek i ot. Publiczność zadecydowała. Wygrali tę bitwę, dostając w łapki sześć tysięcy funtów. Nie dużo, ale dla nich w sam raz.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bądźmy szczerzy - piegowata fotografka zwróciła uwagę Billy'ego, ale nie na tyle, aby latał za nią z wywalonym jęzorem i maślanymi oczyma, szukając chyba u niej jakiś szans. Chase nie należał do tych facetów, oj nie. Ich pozy pozostawiały wiele do życzenia. Niezbyt grzeczne i ładne uśmiechy, dziwnie wybałuszone oczy, głowa na kolanach kolegi, etc. Roześmiał się, kiedy parę dziewczyn w naprawdę wysokich szpilkach w końcu do nich dotarła i chętnie by z nimi porozmawiał, ale zauważył na stale czarny plastik. Złapał kółeczko do rąk, zdając sobie sprawę, że to zasłonka do obiektywu od młodej, piegowatej fotografki. Wstał z kanapy, przeprosił towarzystwo i ruszył przez parkiet, parę razy po prostu się popisując. O mało też nie stracił czarnej czapki i koszulki, ale dotarł do baru cało, nie zaznając żadnego ubytku. Ku swojemu zadowoleniu nieopodal zauważył nieznaną sobie dziewczynę. Stała do niego tyłem, dlatego podszedł bliżej i korzystając z zalet, jakie oferował mu wysoki wzrost, wyciągnął rękę nad jej ramieniem, czarną pokrywką machając przed jej oczami.

    OdpowiedzUsuń
  19. Alexander Williams2 sierpnia 2012 22:00

    [Poprawione. Jest dziwnie i równo, ale poprawione.
    To chyba wypadałoby zastanowić się nad jakimś wątkiem, nie?:)
    I przepraszam za opóźnienie, ale za cholerę nie mogłam się zebrać i odpisać :]

    OdpowiedzUsuń
  20. - Mam wrażenie, że później mogłabyś już tego nie znaleźć... - mruknął z uśmiechem, polegającym na tym, że jeden kącik ust był wyżej od drugiego, ot. Taki zaczepny, przyjemny i przyjazny grymasik. Obie brwi uniósł ku górze, przyglądając się piegowatej twarzyczce. Widział ją tutaj pierwszy raz i opórcz fotografów-amatorów ze swoimi IPhonami była tutaj jedyną osobą, która uwieczniała większość momentów. Był zdziwiony. Nigdy nie robiono w okół tych wydarzeń większego szumu, bo był duży samoistnie. Ludzie wiedzieli co i jak, i wszystko lądowało na youtube lub jakiś blogach.
    - Nie ma za co - odparł po chwili, opierając się łokciem o blat baru. - Napijesz się? - spytał, niby to grzecznie, niby nie, pozwalając sobie w dalszym ciągu na uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  21. [ I teraz będzie wtopa, bo zbytnio nie ogarniam. Chodzi o jakiś konkretny fragment tekstu czy całą kartę mam wyjustować? :D]

    OdpowiedzUsuń
  22. Davies wiedział, jak to jest, kiedy stoi się za barem i dlatego nie miał zamiaru czekać, aż jego dobry znajomy obsłuży pozostałych klientów. Jako barman pracował już trzy lata. Od przeszło trzydziestu sześciu stał za barem i doskonalił swoją sztukę.
    - Pani wybaczy... - wymamrotał i zniknął, zostawiając pieguskę samą. Prawda była taka, że wejścia za bar na sali nie było. Musiałby go przeskoczyć, co do trudnych rzeczy przecież nie należało, ale wolał nie ryzykować, że coś potłucze. Prędko wtopił się w tłum i zniknął z horyzontu fotografki. Ale tylko na chwilę. Stanął za barem, tuż przed nią i chrząknął, bo akurat muzyka została nieco ściszona i prowadzący imprezę coś ogłaszał.
    - Czego pani się napije? - spytał, unosząc obie brwi ku górze. Przekręcił czapkę, daszek lokując z tyłu głowy. Przybił "żółwika" z drugim barmanem i czekał na zlecenie od dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Nie masz żadnej sprawy dla Holmesa? Smutnam.]

    OdpowiedzUsuń
  24. [To może będzie musiała coś załatwić w słynnym uniwersyteckim sekretariacie?]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Możliwe, możliwe... zaczniesz?]

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten dzień był naprawdę nudny, wobec tego Holmes jak zwykle drzemał na biurku. A że była pełnia lata i gorąco jak diabli, to uskuteczniał tą rozrywkę w samej bieliźnie, ubranie odłożywszy przezornie na krześle. Nie spodziewał się dzisiaj interesantów, a nawet gdyby, nie powstrzymałoby go to od przesiadywania w negliżu.
    Gdy jednak ktoś wszedł, otworzył jedno brązowe oko i zaraz je zamknął.
    - Nieczynne. Nie widać, że się opalam? - mruknął, odwracając się do interesantki tyłkiem w czarnych slipach. Tej nocy cały dzień szwendał się po barach i był koszmarnie zmęczony. Czemu nikt nie może tego uszanować? On przecież tym ludziom nie przeszkadzał, gdy spali...

    OdpowiedzUsuń
  27. Przetrawił tekst o opaleniźnie.
    - Że niby mam się rozebrać? Jasne. Dawaj dychę - popatrzył na nią z nadzieją. Dziesięć dolców piechotą nie chodzi, a za tyle Holmes skłonny był zrobić striptiz. Tekst o telefonach zignorował - nie miał pojęcia, co działo się na poprzedniej zmianie, sekretarka nigdy nie przekazywała mu żadnych informacji od kiedy obraziła się za trzymacie robaków w jej służbowym biurku, chociaż Holmes tłumaczył, że to bardzo grzeczne i miłe robaczki. - A jeśli chcesz dokumenty, mamy tu ich sporo, możesz sobie wziąć, które chcesz. Ale po cichu.
    Rzeczywiście, całe biurko było zawalone nieposegregowanymi dokumentami, na których Holmes przeważnie spał, gniotąc je bezlitośnie.

    OdpowiedzUsuń
  28. - Powiedzmy, że to dobra metoda na podryw - mruknął rozbawiony, bo tak naprawdę nie miał zamiaru nikogo podrywać. To nie było w jego guście, nie był kobieciarzem i czarusiem, chociaż swój urok osobisty miał i nie należało mu tego odmawiać, bo mógłby się pogniewać. Będąc szczerym, śmiało można stwierdzić, że Billy jest dziwny. I to nawet bardzo. Niby zwykły chłopak, tancerz i barman, ale charakterem mógł wyróżnić się w tłumie. Ale w tych czasach niewiele osób od początku patrzyło na charakter.
    Sięgał po różne składniki w zastanowieniu. Zwykle robił drinki w oparciu o osobowość znanego sobie człowieka, ale pani Christine nie znał. Dlatego zdecydował się na bardziej kwaśny, niż słodki drink, którego podstawą był Ballantines. Ballantine's Sour. Ot, niewysoka szklanka, ozdobiona limonką wylądowała na ladzie przed dziewczyną.
    - Na zdrowie - mruknął, ciekawy jej reakcji.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Dzień dobry. :DD
    Gdzieś mi się rzuciło w oczy to, żeś Rubcia. Jestem Robcia i troszkę mi dziwnie z kuli tylko jednej litery różniącej te dwa skróty, ugh.
    Powiedzmy, ze z tegoż powodu chcę wątku i z prośbą o niego do Ciebie przychodzę.
    Tylko rzuć mi pomysłem, proszę Cię. :<]

    Sharon

    OdpowiedzUsuń
  30. [Meadowes, Meadowes, Meadowes. :>
    W takim razie ja poczekam, nono. :D]

    OdpowiedzUsuń